- Dziękuję za mądre, w moim przekonaniu, rozwiązanie tej kontrowersji - mówił prezydent tuż przed podpisaniem ustawy, nawiązując do wielu wątpliwości, które pojawiły się w trakcie prac nad nowym prawem. - Mądre, bo nie zakazuje handlu od razu, gdyż zakaz jest wprowadzony etapami. Po drugie oczywiście ustawa przewiduje cały szereg wyłączeń - powiedział Andrzej Duda.
Zakaz handlu będzie wprowadzany stopniowo, w tym roku sklepy będą mogły być otwarte jeszcze przez dwie niedziele w miesiącu - pierwszą i ostatnią. Do tego dochodzą też oczywiście niedziele świąteczne. To dlatego np. w kwietniu tego roku handlować będzie można wyłącznie w jedną niedzielę - 29 kwietnia.
Dodatkowo ustawa narzuca, że w Wigilię Bożego Narodzenia oraz w sobotę bezpośrednio poprzedzającą Wielkanoc handel będzie możliwy tylko do godz. 14:00.
W 2019 roku zakupy zrobimy tylko w ostatnią niedzielę miesiąca, a od 2020 roku sklepy będą zamknięte w niemal wszystkie niedziele w roku.
Zakaz handlu w niedziele ilustracja: Marta Kondrusik/Gazeta.pl
Za złamanie zakazu przedsiębiorcy grozi kara grzywny - od 1000 do 100 tys. zł.
Ta ustawa przeszła sporo od czasu, kiedy po raz pierwszy trafiła do Sejmu, jako projekt obywatelski pod patronatem "Solidarności". To było we wrześniu 2016 roku. Od tamtej pory w pierwotnym pomyśle sporo się zmieniało, co zresztą nie podobało się związkowcom - choć dziś ich szef Piotr Duda, obecny podczas wyjątkowo uroczystego podpisania ustawy, dziękował prezydentowi za poparcie projektu. Cel pozostał ten sam: niedziela powinna być czasem spędzanym z rodziną, a nie na zakupach lub w pracy.
Zresztą, "Solidarność" idzie dalej i chce teraz podobnych ustaleń dla pracowników innych branż.
Podczas prac nad ustawą najwięcej emocji budził szereg wyjątków od niej - i tak jest zresztą do dziś, mimo, że część dziur próbowano łatać. Tych wyjątków w ustawie jest dokładnie 32. Bo nie wszystkie miejsca, w których prowadzi się handel, będą musiały być zamknięte. Zwolnione z zakazu są m.in. piekarnie i cukiernie. To wywołało dyskusję, że taki zapis pozwoli na normalną działalność sklepom, które na miejscu wypiekają pieczywo - jak na przykład wiele dyskontów. Senat dopisał więc poprawkę, która zakłada, że by uniknąć zakazu, "przeważająca działalność" takich sklepów musi polegać na handlu pieczywem.
Dyskusje powoduje też wyłączenie spod zakazu stacji paliw. Wiadomo, że sprzedaje się tam nie tylko paliwo i inne produkty związane z motoryzacją, ale także artykuły spożywcze, chemiczne, zabawki czy książki. Sporo emocji wywołały plany PKN Orlen, który chce poszerzyć działalność o sprzedaż hurtową. Spółka wyjaśniła, że nie ma to związku z zakazem handlu w niedziele, ale niezależnie od intencji, na nowym prawie raczej nie straci, tylko zyska.
Handel w niedziele będą poza tym prowadzić m.in. kwiaciarnie oraz sklepy z pamiątkami i dewocjonaliami (na podobnej zasadzie jak piekarnie), saloniki prasowe, poczty, apteki, sklepy na dworcach, lotniskach, strefach wolnocłowych, w szpitalach i więzieniach, a w sezonie letnim - od czerwca do września - punkty oferujące sprzęt rolniczy. Normalnie pracować będą skupy warzyw, owoców, punkty odbioru mleka itd. Zakupy bez ograniczeń zrobimy w małych sklepach, pod warunkiem, że za ladą stanie właściciel i w automatach.
Spod zakazu wyłączono też internet. I to także, według niektórych, pozwoli sklepom omijać przepisy. Pojawiają się głosy, że część sklepów, na przykład odzieżowych czy meblowych, może rozważyć otwieranie placówek w niedziele, ale zamienionych na ten dzień wyłącznie w wielkie wystawy - showroomy. Handel nie będzie w nich prowadzony, ale przecież klienci, po obejrzeniu towaru, będą mogli go zamówić przez internet.
Skąd wziął się ten pomysł? W ustawie nie zapisano wprost, że sklepy mają być zamknięte. Zakazany jest w nich "handel i czynności związane z handlem".
Fragment ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni sejm.gov.pl
Pytanie, czy działalność "doradcza" pracowników takich showroomów będzie już czynnością związaną z handlem?
To dosyć osobliwy pomysł, ale faktem jest, że sieci będą musiały jakoś się do nowego prawa przystosować. Część z nich korzysta z tego, że Polacy coraz chętnie robią zakupy przez internet - widać to wyraźnie w wynikach spółek odzieżowych.
Prezydent podczas uroczystego podpisania ustawy apelował do pracodawców, by do zmian podeszli ze zrozumieniem i "w ramach solidarności". - Wierzę w to, że w ten sposób przywracamy normalność, że po prostu przyzwyczaimy się do tego, tak jak jest w innych krajach Unii Europejskiej - powiedział Andrzej Duda.
Poza wyjątkami, w związku z nowym prawem jest więcej niepewności. Nie wiadomo na przykład, jakie będą koszty gospodarcze tego pomysłu, jak zachowają się klienci - czy przerzucą całe swoje niedzielne zakupy na inne dni? Gdyby tak się stało, to być może sklepy wydłużyłyby handel w soboty.
Część z nich będzie też jakoś sobie musiała poradzić z płynnym powrotem do handlu w poniedziałki, po dobie przerwy. Biedronka i Lidl zastanawiają się nad wprowadzeniem "nocnej zmiany", po północy z niedzieli na poniedziałek.
Wciąż jest tyle niepewności i wątpliwości, że zapewne wielu sprzedawców będzie po prostu reagować na zmiany na bieżąco. Podobnie jak rynek pracy. W ostatnich miesiącach sprzedawcy w branży detalicznej byli jednymi z najbardziej poszukiwanych pracowników. Sieci zapowiadały podwyżki, by zatrzymać startych i pozyskać nowych. Teraz nie wiadomo, czy i jak jeden dzień handlu w tygodniu mniej wpłynie jakoś na zatrudnienie.
*** Włącz się w dyskusję na temat zakazu handlu w niedziele. Czy sklepy powinny być otwarte, a może zamknięte? Podziel się z nami swoją opinią, pisząc na adres: listydoredakcji@gazeta.pl
+++