Rosja sprzedaje obligacje jedenastoletnie za 3 miliardy dolarów i trzydziestoletnie za 4 mld dolarów. Według Bloomberga popyt na papiery jedenastoletnie był prawie dwa razy większe od oferty i sięgał 7,2 miliardów dolarów.
Ich oprocentowanie prawdopodobnie zostanie ustalaone na poziomie 4,625 procent. Takie odsetki co roku rosyjski budżet będzie musiał wypłacać tym, którzy obligacje kupili.
Rosyjski rząd ogłosił ofertę swoich nowych obligacji w mniej niż 24 godziny po tym jak brytyjska premier Theresa May postanowiła wydalić z Wielkiej Brytanii dwudziestu trzech rosyjskich dyplomatów. Mniej więcej w tym samym czasie Stany Zjednoczone rozszerzyły swoją listę rosyjskich obywateli objętych sankcjami. W tym kontekście decyzję o emisji obligacji właśnie w takim momencie można traktować jako swego rodzaju demonstrację siły. Albo też ciąg dalszy demostracji, która rozpoczęła się już w środę od sprzedaży na rynkach nowych obligacji Gazpromu.
Papiery za 750 mln euro sprzedały się bez problemu. Emisję skomentowała rosyjska ambasada w Londynie pisząc na twitterze pytanie „biznes jak zwykle?” dając do zrozumienia, że sprawa nie jest tylko biznesowa, ale także polityczna.
Trzeba jednak podkreślić, że piątkowa emisja obligacji rządowych jest dość specyficzna i nie mogła się nie powieść. Według wcześniejszych wypowiedzi rosyjskiego ministra finansów pierwszeństwo w zakupie rządowego długu mają tym razem rosyjscy miliarderzy, przyjaciele Kremla. Zakup obligacji rządowych jest dla nich formą przelewu kapitału z Zachodu z powrotem do Rosji. W ten sposób mają oni okazje uciec przed nowymi sankcjami, których spodziewają się w każdej chwili.
ZOBACZ TEŻ: Rosyjscy miliarderzy rozwodzą się z żonami i sprzedają swoje spółki. Ze strachu przed sankcjami
W ciągu ostatnich czterech lat, po rosyjskiej aneksji Krymu na Kreml posypały się sankcje, które są utrzymywane do dziś. Jednak nikt jak dotąd nie zabronił inwestorom kupowania długoterminowych obligacji rosyjskich. Sankcje dotyczą niektórych rosyjskich banków, spółek i osób powiązanych z Kremlem, ale nie dotyczą samego państwa.
To pierwsza emisja obligacji po wyciągnięciu Rosji ze strefy ratingów śmieciowych. Zrobiła to niedawno agencja Standard & Poor’s podnosząc jej rating do tak zwanego poziomu inwestycyjnego.
Na rosyjski dług mogą w związku z tym skusić się wszyscy zarządzający funduszami obligacji rynków wschodzących – po podwyżce ratingu fundusze te znów mogą inwestować na rynku rosyjskim.
Poza tym zainteresowani mogą być ci, którzy nie obawiają się ryzyka kolejnych sankcji i zakładają, że gospodarce rosyjskiej w najbliższych latach nie stanie się żadna krzywda, która mogłaby utrudnić spłatę długu. W zamian za swoją odwagę dostają przyrzeczenie dochodu na poziomie ponad 4,5 procent rocznie, co w porównaniu z niezwykle niskimi stopami procentowymi na rynkach zachodnich wygląda atrakcyjnie.
A już zupełnie obok kwestii politycznych, pęd krajów rozwijających się do emitowania nowych obligacji jest ostatnio coraz większy. Chcą one zdążyć przed kolejnymi podwyżkami stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, po których warunki do uplasowania na rynku swojego długu będą zapewne gorsze.
W ostatnich dniach swoje obligacje na rynkach międzynarodowych sprzedawali między innym tak rzadko spotykani emitenci jak na przykład Senegal, czy Ghana.