Jak powiedział dla portalu Wiadomoscihandlowe.pl Mikołaj Lipiński, członek zarządu firmy doradczej Blackpartners, informacje o zakończeniu procesu pozyskania inwestora do końca lipca były z góry skazane na porażkę.
Okres wakacyjny nie sprzyja podejmowaniu decyzji strategicznych, a zarząd Piotra i Pawła oczywiście zapewniał, że finalizacja zostanie zakończona, gdyż zwyczajnie musiał uspokoić rynek i wywrzeć presję na oferentów
- tłumaczył.
Ekspert z Blackpartners jest też zdania, że inwestorzy potencjalnie zainteresowani zakupem sieci Piotr i Paweł nie spieszą się. Grają na czas, bo wiedzą, że im dłużej będzie trwał proces sprzedaży Piotra i Pawła, tym bardziej uda im się zbić cenę.
Długi okres poszukiwania inwestorów sugeruje też, że kupujący nie chcą kupić sieci w całości. Może im się nie podobać część sklepów, mogą też nie chcieć biurowca lub magazynów.
O problemach sieci Piotr i Paweł zaczęło być głośno pod koniec ubiegłego roku. Wydawało się nawet, że sieć podzieli los Boni lub Almy. Ale w lutym firmie udało się znaleźć inwestora finansowego w postaci funduszy zarządzanych przez TFI Capital Partners z notowanej na GPW Grupy Capital Partners.
Inwestor wspomógł sieć finansowo. Piotr i Paweł dogadał się też z bankami i zintensyfikował poszukiwania inwestora branżowego. Wśród zainteresowanych przejęciem sieci jest też ponoć Jeronimo Martins, czyli właściciel Biedronki.