Deweloper został też oskarżony o wyprowadzenie prawie 7 mln zł z majątku spółki, której był prezesem.
Poszkodowanymi są osoby fizyczne, które zamierzały nabyć mieszkania w realizowanej przez dewelopera inwestycji w Krzeszowicach niedaleko Krakowa, a także bank i jeden z kontrahentów spółki.
Czytaj więcej: Mieszkanie na Start - ustawa podpisana. Od 2019 r. dopłaty do czynszów, nawet kilkaset złotych miesięcznie
"Jak ustalono w toku śledztwa, Andrzej M. był udziałowcem oraz prezesem zarządu spółki, której przedmiotem działalności było m.in. przygotowanie i realizacja inwestycji budowlanych, w tym jednego z osiedli mieszkaniowych w Krzeszowicach, którego budowę rozpoczęto pod koniec 2007 roku. Problemy z realizacją inwestycji rozpoczęły się już w 2008 roku, jednakże mimo to nadal zawierano przedwstępne umowy sprzedaży mieszkań i pobierano na ten cel wpłaty, zapewniając nabywców lokali o dobrej kondycji spółki i nie informując ich o jej rzeczywistym stanie finansowym. Inwestycja nie została zakończona, pokrzywdzeni, mimo wypowiedzenia umów z powodu nie wywiązania się inwestora ze zobowiązań, nie otrzymali należnych im kwot pieniężnych, zaś egzekucje komornicze wobec spółki okazały się bezskuteczne" - czytamy w informacji krakowskiej prokuratury.
Kiedy okazało się, że nie ma odpowiedniej liczby chętnych na mieszkania i są problemy z finansowaniem inwestycji, deweloper zaczął podsyłać do banków postawionych klientów (z kręgu rodziny, przyjaciół, znajomych, z "nierzetelnymi dokumentami"), którzy po uzyskaniu kredytu przekazywali mu pieniądze otrzymując za to zaliczkę (bank wypłacał go na rachunek spółki dewelopera). Najczęściej to była kwota od 2000 do 3000 zł zaliczki i obietnica uzyskania dalszej kwoty w wysokości około 20 000 zł, gdy wybudowane mieszkanie zostanie sprzedane prawdziwemu klientowi.
Czytaj więcej: Deweloperzy jeszcze nigdy nie budowali w Polsce tak dużo mieszkań. 2018 może być rekordowy
Wszystko "posypało się" wiosną 2009 roku, kiedy to generalny wykonawca zaprzestał wykonywania prac budowlanych z uwagi na niewywiązywanie się dewelopera z obowiązku zapłaty. Roboty budowlane ustały całkowicie w II połowie 2010 roku, a bank zaczął domagać się spłaty kredytów.
Wtedy deweloper zniknął. Zatrzymany został dopiero z końcem listopada 2017 roku. Przedstawiono mu wtedy zarzut popełnienia kilkudziesięciu przestępstw i aresztowano. Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.
"Kolejną osobą, oskarżoną wspólnie z byłym deweloperem jest były główny księgowy spółki, któremu Prokuratura zarzuciła współudział w ponad dwudziestu oszustwach popełnionych wspólnie z Andrzejem M. Jego rola sprowadzała się do sporządzania szeregu nieprawdziwych dokumentów, które były niezbędne do wyłudzeń kredytów w bankach" - napisano w komunikacie.
Andrzejowi M. grozi kara od jednego roku i jednego miesiąca do piętnastu lat więzienia, a głównemu księgowemu - od roku do dziesięciu lat więzienia.