O projektowanych zmianach pisaliśmy więcej kilka dni temu. Miałyby wejść w życie już 1 stycznia 2019 r. Ministerstwo Finansów przekazało je do konsultacji. Teraz pojawiają się pierwsze analizy, uwagi i wątpliwości. Niektóre zapisy budzą zdziwienie doradców podatkowych.
Chodzi m.in. o "żonglowanie" przez Ministerstwo Finansów pojęciami "używania" i "eksploatacji" samochodu. Paweł Mazurkiewicz, doradca podatkowy i partner w firmie doradczej MDDP, zwraca uwagę, że w przypadku proponowanych przepisów dotyczących limitów wydatków związanych z samochodem, które można będzie "wrzucić" w koszty uzyskania przychodu, jest mowa o "wydatkach z tytułu kosztów używania samochodu".
. .
Jednak nieco dalej, gdy jest mowa o rozliczaniu kosztów związanych z leasingiem, najmem czy dzierżawą samochodu - mowa jest już o kosztach "eksploatacji" samochodu.
. .
To może budzić wątpliwości interpretacyjne. Żeby było jeszcze ciekawiej, w uzasadnieniu do ustawy, w komentarzach do proponowanych przepisów dotyczących limitów wydatków "z tytułu kosztów UŻYWANIA samochodu", znów raz jest mowa o "używaniu", a raz znów o "eksploatacji".
. .
Czy chodzi więc dokładnie o to samo? - Najprawdopodobniej nie - komentuje Paweł Mazurkiewicz. - Wnioskując z relacji między poszczególnymi przepisami, można stwierdzić, że "koszty eksploatacji" są kategorią węższą od "kosztów używania", jednak nie jest to wskazane wprost - dodaje doradca.
Co więcej, w obecnym kształcie ustaw o PIT i CIT nie ma żadnych sformułowań o "kosztach eksploatacji" - jest to zupełnie nowe pojęcie wprowadzone w projekcie, które nie zostało nigdzie zdefiniowane. Dotąd w ustawach mowa była wyłącznie o kosztach "używania" samochodu i z dotychczasowego orzecznictwa, które też zresztą w okresie obowiązywania ustawy ulegało istotnym zmianom, wiadomo było mniej więcej, co kosztem używania jest, a co nie.
- Albo praktyka będzie musiała "wykuć" rozumienie pojęcia "kosztów eksploatacji", albo minister finansów na etapie dalszych prac nad ustawą albo w ramach tzw. interpretacji ogólnej wyjaśni, co rozumie przez to określenie - komentuje Paweł Mazurkiewicz.
Ekspert zwraca przy tym uwagę, że Ministerstwo Finansów, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, chciało najprawdopodobniej po prostu "zaimportować" działające już od wielu lat przepisy z ustawy o VAT (ograniczające odliczanie VAT-u od wydatków samochodowych) do ustaw o podatku dochodowym. Tyle że proponowane zmiany nie są spójne.
- W ustawie o VAT katalog "kosztów używania" samochodu jest dość dobrze opisany, a przy tym wykształciła się już wieloletnia praktyka interpretacyjna w tym zakresie. Chodzi m.in. o "nabycie paliw silnikowych, oleju napędowego i gazu" czy "usługi naprawy lub konserwacji tych pojazdów". W projekcie nowej ustawy nie wiadomo, o co konkretnie chodzi - mówi Mazurkiewicz.
Tak jak pisaliśmy niedawno, projekt ustawy zakłada koniec tzw. kilometrówki dla przedsiębiorców, którzy wykorzystują w swojej działalności samochód niewprowadzony do ewidencji środków trwałych. Nowe przepisy zakładają, że wydatki na samochód wykorzystywany w celach służbowych będą mogły być zaliczane do kosztów uzyskania przychodu w 20 proc.
Z drugiej strony, nie będzie już tak łatwo jak dotychczas zaliczać całości wydatków związanych z używaniem (eksploatacją?) samochodu do kosztów uzyskania przychodów. Ogólnie kosztem uzyskania przychodów będzie 50 proc. wydatków, chyba że podatnik będzie prowadził ewidencję przebiegu pojazdu, z której będzie jasno wynikało, że w ogóle nie używa samochodu do celów prywatnych (wtedy będzie mógł zaliczyć 100 proc. wydatków).
Projektowana ustawa zakłada wprowadzenie limitu 150 tys. zł na wysokość wydatków związanych z opłatami leasingowymi, które można "wrzucić" w koszty. Do tej pory takiego ograniczenia nie było. Zmiana oznacza, że jeśli - przykładowo - ktoś ma w leasingu samochód wart 300 tys. zł i ratę leasingową 10 tys. zł miesięcznie, to kosztem uzyskania przychodu nie będzie już cała rata - 10 tys. zł, ale tylko 5 tys. zł. Dlaczego tyle? Bo 5 tys. zł do 10 tys. zł ma się tak proporcjonalnie, jak 150 tys. do 300 tys. Dla aut wartych do 150 tys. nic się nie zmieni.
Jak wynika z projektu, wydatki związane z leasingiem (czy najmem albo dzierżawą) mają stanowić niejako zupełnie inną grupę kosztów niż pozostałe, związane z używaniem (eksploatacją?) samochodu.
- Napisane to jest w sposób dziwaczny. Myślę, że od strony techniki legislacyjnej zaproponowane rozwiązania wymagają dalszych prac. Ale generalnie jest tak, że rata leasingowa w zasadzie w całości powinna być kosztem (z uwzględnieniem limitu 150 tys. zł), a limit 50 proc. (w przypadku użytkowania samochodu w celach prywatnych i służbowych, bez prowadzenia ewidencji przebiegu – red.) powinno dotyczyć "kosztu eksploatacji". W obecnej redakcji projektowanych przepisów, wszystko wskazuje na to, że rata leasingowa nie jest kosztem eksploatacji - mówi Mazurkiewicz.
Wyjątkiem będzie sytuacja, gdy opłata leasingowa "została skalkulowana w sposób obejmujący koszty eksploatacji samochodu osobowego" - wówczas ta część dotycząca "kosztów eksploatacji" może być zaliczona do kosztów uzyskania przychodu przy limicie 50 proc., a dopiero reszta opłaty leasingowej w całości. Ale takie konstrukcje są raczej rzadkie.
Z innych ważnych zmian w ustawie - z 20 tys. euro (czyli ok. 85 tys. zł) do 150 tys. ma wzrosnąć limit wartości samochodu, który będzie można zamortyzować. Zamiarem rządu jest więc w gruncie rzeczy likwidacji "preferencyjności" leasingu nad kupnem w przypadku samochodów uznanych za luksusowe.
***