Coraz trudniej połapać się w tym, jakie plany ma rząd w związku z rosnącymi cenami energii elektrycznej. W ostatnim czasie niemal codziennie dostajemy nową wersję wydarzeń i planów Ministerstwa Energii. Szef resortu przyznał dziś zresztą w Sejmie, że czuje presję ze strony mediów i polityków.
- Nie ma co się dziwić, że jeżeli jest się przyciskanym przez dziennikarzy, przez posłów opozycji, przez własnych posłów z klubu, bo atmosfera jest napięta w związku z cenami energii, no to mówi się w zakresie tych przewidywań, które mamy - mówił Krzysztof Tchórzewski, odpowiadając na pytania posłów PO Krzysztofa Gadowskiego i Tomasza Nowaka.
Minister podkreślił, że na razie debata na ten temat dotyczy tylko przewidywań. - Rzeczywista reakcja i przedstawienie programu może mieć miejsce po zatwierdzeniu taryf przez prezesa URE - wyjaśniał. Wrócił też wątek rekompensat - mają one być w tym momencie jednym z wariantów wsparcia dla gospodarstw domowych.
- Rachunek za energię elektryczną w polskich gospodarstwach domowych nie wzrośnie w roku 2019 w stosunku do roku 2018. I to jest jednoznaczne, tego się trzymam we wszystkich swoich wystąpieniach, mówiąc wariantowo, jak to zrobimy - powtórzył Krzysztof Tchórzewski. Do listy podmiotów, które mogą dostać rządowe wsparcie dorzucił też kolejne - tym razem samorządy.
- Dążymy do tego, żeby małe i średnie przedsiębiorstwa, też miały zrekompensowaną ewentualną podwyżkę. Czy to w formie rekompensat, czy to innej. Najdalej jesteśmy przygotowani w sprawie rekompensat, ale inne rozwiązania też są możliwe i też o nich myślimy. I z drugiej strony, myślimy też o tym, by pomóc samorządom - mówił.
Nie doprecyzował, jakby to miało wyglądać, a przede wszystkim, ile kosztować. Wiadomo, że wsparcie tylko dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich przedsiębiorstw to wydatek około 4-5 mld zł.
Minister nie zdradził, jakie są te inne warianty. To wszystko wprowadza zamieszanie do już i tak wyjątkowo chaotycznego przekazu płynącego z rządu w tej sprawie. Tylko w ciągu kilku ostatnich dni wyglądało to tak:
- W poniedziałek Krzysztof Tchórzewski powiedział, że największe spółki energetyczne znalazły 1 mld zł oszczędności, które dorzucą do puli środków na rekompensaty, dzięki czemu będzie można ograniczyć podwyżki cen prądu.
- We wtorek zareagował na to Urząd Regulacji Energetyki, u którego są już wnioski taryfowe o podwyżki dla gospodarstw domowych. Wezwał firmy energetyczne, by przedstawiły wyjaśnienia i skorygowały taryfy. Ma też poprosić ministra energii, by przekazał dane, za pomocą których oszacował ten 1 mld zł oszczędności.
- W środę premier Mateusz Morawiecki w wystąpieniu w Sejmie zapowiedział, że podwyżek cen energii elektrycznej nie będzie.
- Tego samego dnia po południu Krzysztof Tchórzewski cytowany przez "Gazetę Wyborczą", powiedział dziennikarzom, że firmy energetyczne mają po prostu wycofać swoje wnioski o podwyżki, odnosząc się do wniosku URE. Tyle że Urząd nie poprosił spółek o wycofanie wniosków, tylko wyjaśnienia i korekty. Minister też zdementował lekko swoje wcześniejsze słowa o miliardzie złotych oszczędności, mówiąc że chodzi o oszczędność ze strony właścicieli.
- Dziś, czyli w czwartek okazuje się, że mimo to kwestia rekompensat nadal jest rozważana - jako jeden z wariantów. To nie wszystko. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztof Tchórzewski powiedział, że... spółki są niezależne i nie wie, czy będą wycofywać wnioski z URE.
Po pierwsze, ceny energii elektrycznej na rynku hurtowym rosną, bo rosną ceny węgla, czyli głównego surowca do jej wytwarzania w Polsce, drożeją też prawa do emisji CO2 - im więcej produkujemy energii ze źródeł kopalnych (nie odnawialnych), tym więcej tych praw musimy kupować. To instrumenty wprowadzone na globalnym rynku po to, by ograniczać emisje gazów cieplarnianych do atmosfery. Kraje dostają pulę darmowych certyfikatów, jeśli ich nie wykorzystają, mogą nimi handlować na giełdzie i na tym zarabiać. Giełdowa cena praw do emisji CO2 jest składową ceny energii. Dlatego jeśli prawa te drożeją, rośnie też cena energii.
W Polsce ceny prądu ustalają firmy energetyczne - w praktyce są to duże spółki państwowe. Z jednym wyjątkiem - ceny dla gospodarstw domowych zatwierdza co roku w połowie grudnia prezes Urzędu Regulacji Energetyki, na podstawie przedłożonych przez przedsiębiorstwa energetyczne wniosków taryfowych (to tak zwana taryfa G). Te najnowsze wnioski, które czekają na akceptacje lub nie, zakładają podwyżki cen energii o średnio 30 proc. (przy czym trzeba pamiętać, że cena energii to jedna ze składowych naszych rachunków za prąd).
Minister energii - i premier - powtarzają, że podwyżek dla gospodarstw domowych nie będzie. Temu ma służyć program rekompensat. Do "zwykłych Kowalskich" resort dorzucił w nim także małe i średnie przedsiębiorstwa.