Projekt ustawy dotyczącej rekompensat za wzrost cen prądu jeszcze nie ujrzał światła dziennego, ale ma być na dniach zaprezentowany w Sejmie. Jednak już dziś Ministerstwo Energii zwołało konferencję, na której pojawili się szefowie czterech największych spółek energetycznych w Polsce - Energii, Enei, PGE i Tauronu. Oznajmiono podczas niej, że... znalazły się w spółkach oszczędności rzędu miliarda złotych, które zostaną przekazane na rekompensaty. Czyli - środki trafią do specjalnego funduszu, po czym wrócą do spółek energetycznych jako wynagrodzenie za to, że te nie podwyższą cen prądu Polakom.
Wyceniliśmy możliwości spółek energetycznych. Oszczędności możliwe są na poziomie ok 1 mld zł, żeby wprowadzić odpowiednie środki do tego funduszu, który będzie funduszem efektywności energetycznej i rekompensat
- powiedział minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Dziennikarze obecni na konferencji zwracali uwagę, że szefowie spółek byli tylko "dekoracją", a informacje przekazywał w ich imieniu minister energii.
Projekt ustawy dotyczący rekompensat nosi oficjalną nazwę "o łagodzeniu skutków polityki klimatycznej". Minister energii Krzysztof Tchórzewski przekonywał w poniedziałek bowiem, że na wzrost cen pośrednio wpływa między innymi konieczność stopniowego inwestowania w energię odnawialną i odchodzenie od paliw kopalnych.
Według szefa resortu energii, wyższe rachunki mogłyby "zniechęcić Polaków" do tej polityki, ale też do Komisji Europejskiej.
Nie chcielibyśmy że w Polsce doszło do protestu przeciwko polityce klimatycznej. Chcemy, żeby było to zaufanie do walki o czystość powietrza
- mówił Krzysztof Tchórzewski.
- Ministerstwo Energii szacuje, że koszt przygotowywanego programu rekompensat dla odbiorców energii elektrycznej wyniesie w 2019 r. ok. 4-5 mld zł - poinformował wiceminister energii Tadeusz Skobel.
Program rekompensat chcemy skierować do około 15 mln gospodarstw domowych, małych i średnich przedsiębiorstw i pozostałych odbiorców, takich jak hospicja, domy opieki społecznej
- wskazał wiceminister. Celem programu jest całkowite zniwelowanie - z punktu widzenia gospodarstw domowych - wzrostu wydatków na energię.
Środki na rekompensaty będą znajdować się w tzw. Funduszu Efektywności Energetycznej i Rekompensat. Jak informuje Ministerstwo Energii, jego źródła finansowania funduszu to nie tylko wpłaty od spółek energetycznych i środki z budżetu państwa, ale także środki ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, środki stanowiące zwroty rekompensat, wpływy z innych środków publicznych, a nawet... dobrowolne wpłaty i darowizny.
A co z pieniędzmi z budżetu państwa? Minister finansów Teresa Czerwińska mówiła kilka dni temu, że możliwości finansowania dopłat będzie mogła ocenić dopiero po zapoznaniu się z projektem ustawy.
Rekompensaty dla gospodarstw domowych mają być naliczane automatycznie i pojawią się na rachunku od kwietnia 2019 r. Mają jednak, zgodnie z zapowiedziami resortu energii, objąć podwyżki od stycznia. Rekompensaty dla małych i średnich przedsiębiorstw będą wymagały złożenia wniosku, co będzie możliwe od kwietnia.
Początkowo planowaliśmy tę ustawę na okres 2 lat, natomiast wiele wskaźników makroekonomicznych sugeruje, że może się różnie dziać w 2020 r., więc dostosujemy się w II połowie 2019 r.
- powiedział Tchórzewski, zapytany o możliwość funkcjonowania systemu w kolejnym roku.
Jak wynika ze schematu przestawionego przez resort energii, w przypadku gospodarstw domowych spółki energetyczne będą zgłaszały wnioski o zwrot pieniędzy do spółki Zarządca Rozliczeń S.A., która z kolei przekaże zlecenie wypłaty do Banku Gospodarstwa Krajowego, w którym będzie utworzony Fundusz Efektywności Energetycznej i Rekompensat. BGK przeleje wówczas spółce energetycznej "rekompensatę" za to, że nie podniosła cen prądu gospodarstwom domowym.
Jak wynika z szacunków Ministerstwa Energii, cena energii w taryfie G (czyli dla gospodarstw domowych) wyniesie w 2019 r. 302 zł/MWh, wobec 242,2 zł w 2018 r. Oznacza to wzrost o ok. 25 proc.
Z drugiej strony, resort energii zwraca uwagę, że w porównaniu z ceną z 2013 r. - i 282,4 zł - skala wzrostu cen prądu to "tylko" ok. 7 proc.