Wszystko zaczęło się od doniesień rosyjskiej "Nowej Gaziety". Kilka dni temu podała, że z podmoskiewskiego lotniska Wnukowo wyleciał do stolicy Wenezueli Caracas boeing 777. Zupełnie pusty, nie licząc podstawowej załogi. Ta maszyna może zabrać na pokład ponad 400 osób.
Media spekulowały, że może chodzić o ewakuację rosyjskich najemników. Doniesienia o tym, że znajdują się w Wenezueli, pojawiły się już wcześniej. Agencja Reutera pisała, że ma być ich tam około 400 i mają się zajmować ochroną Nicolasa Maduro. Samolot byłby więc idealny, by przewieźć najemników do Rosji lub, jak mówiła część komentatorów, na przykład samego Maduro. Moskwa przeprowadzała już takie akcje, wystarczy przypomnieć ewakuację byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza w 2014 roku.
Boeing 777 należący do moskiewskiego przewoźnika Nordwind Airlines o numerze VP-BJG wylądował na lotnisku w stolicy Wenezueli w poniedziałek wieczorem lokalnego czasu. Można to łatwo sprawdzić dzięki portalowi FlightRadar24 śledzącemu ruch lotniczy na świecie. Z dostępnych na stronie danych wynika, że samolot nadal znajduje się na lotnisku.
Reuters opublikował nagranie pokazujące tę maszynę stojącą w odosobnionej, prywatnej części portu:
To pierwszy raz, kiedy samolot linii Nordwind pokonał trasę Moskwa-Caracas, do tej pory latał zwykle do Azji (na przykład na Phuket czy do Bangkoku).
Historia lotów boeinga 777 linii Nordwind źródło: FlightRadar24
Wczoraj pojawiły się kolejne doniesienia, być może jeszcze bardziej sensacyjne. Jeden z wenezuelskich posłów, Jose Guerra, ogłosił, że samolot ma na celu wywiezienie z kraju 20 ton rezerw złota. Guerra nie dostarczył żadnych dowodów, powoływał się na pracowników wewnątrz banku centralnego Wenezueli. Słowa posła zacytowano na oficjalnym twitterowym profilu wenezuelskiego parlamentu.
Sprawę próbowali zbadać dziennikarze Bloomberga. Zauważyli, że Guerra pracował kiedyś jako ekonomista banku centralnego i nadal może mieć tam znajomości. Poza tym źródło portalu, "osoba z bezpośrednią wiedzą o tym temacie", powiedziała, że w banku centralnym rzeczywiście odłożono 20 ton złota. Ma ono stanowić 20 proc. kruszcu przechowywanego w Wenezueli i być warte około 840 mln dolarów. Nie wiadomo nic na temat planów co do tego ładunku.
Tutaj warto zauważyć, że Nicolas Maduro i nowy, nie przez wszystkich formalnie uznany prezydent Juan Guaido, walczą teraz o zapewnienie sobie finansowania. W tej walce mają sojuszników. Wiadomo, że Maduro wspierany jest przez Rosję (oraz m.in. Kubę, Iran i Turcję), a Guaido przez Stany Zjednoczone (i inne państwa zachodnie). Oba mocarstwa twierdzą, że zrobią wszystko, by utrzymać swoich faworytów przy władzy.
Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Bank Anglii odmówił ludziom Maduro wydania rezerw wenezuelskiego złota o wartości 1,2 mld dolarów. Bank Anglii to jeden z dwóch skarbców, w których państwa z całego świata trzymają swoje złoto (Polska też). Drugim jest nowojorski oddział Fed. A Departament Stanu USA ogłosił wczoraj, że oddał Juanowi Guaido kontrolę nad aktywami, które w tym banku (oraz wszystkich innych w Stanach) trzyma Wenezuela. Do tego nałożyły sankcje finansowe na państwową firmę naftową Petroleos De Venezuela.
Rosja wspiera Maduro od dawna, także finansowo. Pożyczyła Wenezueli 3 mld dolarów i teraz rosyjskie ministerstwo finansów obawia się, że Caracas może mieć problem ze ich oddaniem. Na razie opóźnień nie ma, najbliższy termin spłaty przypada na koniec marca - chodzi o 100 mln dolarów.
"Prawdopodobnie będą problemy. Wszystko zależy od armii, wojska, jak bardzo będą posłuszne" - powiedział cytowany przez agencję TASS wiceminister Siergiej Storczak.
Innym dużym kredytodawcą Wenezueli są Chiny. Nicolas Maduro zapewnił, że kraj będzie regulować swoje długi w terminie, jak zawsze.