'W powietrzu wisi siekiera w postaci zakazu eksportu mięsa'. Dziennikarz Superwizjera odpowiada ministrowi

Robert Kędzierski
Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, komentując materiał "Superwizjera TVN" o przerabianiu chorych krów na mięso stwierdził, że nie wie, jakie były intencje dziennikarzy, którzy ujawnili bulwersujący proceder. Rozmawialiśmy z jednym z twórców materiału.
Zobacz wideo

"Superwizjer TVN" kilka dni temu opublikował materiał o przerabianiu na mięso chorych i padłych krów. Jeden z dziennikarzy programu zatrudnił się w rzeźni i "od środka" udokumentował bulwersujący proceder. 

W programie pokazano reportaż o zabijaniu zwierząt w sposób niehumanitarny i niezgodny z przepisami - bez wymaganej obecności weterynarza i certyfikatu przydatności do spożycia.

Minister nie rozumie intencji

Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski komentując emisję programu stwierdził m.in., że to problem wizerunku Polski na świecie. Dodał też, że "nie wie, jakie były intencje dziennikarzy", którzy ujawnili proceder.

Dziennikarz "Superwizjera" odpowiada ministrowi

Rozmawialiśmy z Tomaszem Patorą, wielokrotnie nagradzanym dziennikarzem stacji TVN i współtwórcą programu. 

Rober Kędzierski: W jaki Sposób odebrał pan słowa ministra rolnictwa?

Tomasz Patora: Nie rozumiem tych wątpliwości. Nasze intencje są jasno sprecyzowane. Z jednej strony chodzi o to, by zwierzęta nie cierpiały w ubojniach, z drugiej, by bezpieczeństwo żywności było czymś pewnym. 

W jaki sposób opisany przez was problem można rozwiązać?

Minister rolnictwa może spytać o to własnych urzędników. W Głównym Inspektoracie Weterynarii już wiele lat temu opracowano projekt procedur, który problem mięsa pochodzących z chorych i padłych zwierząt ma rozwiązać. Wdrożenie pakietu przepisów ostatecznie spełzło na niczym, bo kolejni ministrowie to blokowali.

A może warto zaufać ministerstwu, może wdroży odpowiednie procedury?

Problem w tym, że minister rolnictwa albo świadomie mówi w tej sprawie nieprawdę, ale, co gorsze, nie zdaje sobie sprawy ze skali problemu. Pan Ardanowski stwierdził przecież, że opisany przez nas przypadek jest incydentalny.

A nie jest tak?

Oczywiście, że to nie jest incydent. To zresztą jasno wynika z analiz unijnych urzędników. Na podstawie statystyk można stwierdzić, że w porównaniu do innych krajów UE polskie krowy w zasadzie nie chorują. Jeśli porównamy kraje o zbliżonych warunkach hodowli okaże się, że w Polsce jest kilkukrotnie mniej przypadków zachorowań.

I co to może oznaczać?

Dla unijnych urzędników, którzy w poniedziałek przyjeżdżają do Polski, może być przesłanka, by rozważyć zablokowanie dostępu naszego mięsa do europejskiego rynku. Bo to może potwierdzać masowy proceder przetwarzania chorych i martwych zwierząt na żywność. 

Czy faktycznie jest aż tak źle z naszą reputacją?

Sprawa polskiego mięsa została poruszona w ok. 80 zagranicznych publikacjach, doniesienia o bulwersującym procederze trafiły na okładki niektórych pism, na przykład w Holandii. Moim zdaniem w powietrzu wisi siekiera w postaci zakazu eksportu. 

Czytaj też: Wołowina dostępna w sklepach jest bezpieczna. Główny Inspektorat Sanitarny uspokaja

Polska branża mięsna boi się spadku zamówień

Reportaż "Chore bydło kupię" dziennikarzy "Superwizjera" TVN poruszył nie tylko opinię publiczną. Przemysł mięsny ma obawy, że ujawniony proceder przełoży się to na zamówienia. Padają pytania o wizerunek branży i eksport polskiego mięsa. Pierwsze sygnały, że problemy mogą się pojawić już napływają. Minister rolnictwa Czech Miroslav Toman spotkał się dziś z ambasador RP i wyjaśnił, że w razie potrzeby jego kraj podejmie wszelkie stosowne kroki w celu ochrony konsumentów. Wizyta unijnych inspektorów da odpowiedź na pytanie, czy inne kraje faktycznie jakieś działania podejmą. 

Więcej o: