Zarząd Stowarzyszenia Wiosna, organizatora Szlachetnej Paczki, w nocy odwołał z funkcji prezesa ks. Grzegorza Babiarza. Stanowisko ponownie objęła Joanna Sadzik, długoletnia dyrektor projektu.
O zmianie i powrocie na stanowisko dyrektorki akcji rozmawiamy z Piotrem Cieszewskim, wolontariuszem, darczyńcą i ambasadorem fundacji, który w 2013 wniósł flagę "Szlachetnej Paczki" na Mont Everest.
Piotr Cieszewski: Musimy wrócić do września zeszłego roku, kiedy to ksiądz Jacek Stryczek, oskarżony o mobbing założyciel Szlachetnej Paczki, podał się do dymisji. Prezesem naszej organizacji została Joanna Sadzik, długoletnia dyrektor Szlachetnej Paczki. Ona była naturalnym wyborem, najwięcej par oczu zwróciło się na nią. Podjęła się karkołomnego zadania, szalenie trudnego, które polegało na przełamaniu kryzysu wizerunkowego.
Trzeba pamiętać, że funkcjonujemy dzięki sponsorom, datkom od ludzi. Bez tych pieniędzy organizacji po prostu nie ma. Pani Sadzik wzięła ten cały ciężar na siebie. I, co to trzeba powiedzieć otwarcie, ona tę organizacje uratowała, oczywiście razem z dziesiątkami osób, jako lider.
Po pierwsze przeprowadziła oba projekty - Szlachetną Paczkę i Akademię trudności - przez najtrudniejszy czas. Na nasze nieszczęście skandal związany ze stowarzyszeniem wybuchł tuż przed finałem naszej akcji, która przypada na listopad i grudzień. To był najgorszy z możliwych momentów na kryzys, kiedy wolontariusze idą do rodzin, kiedy trzeba szukać darczyńców. Pani Sadzik tę sytuację uratowała.
Właśnie. Zupełnie nagle, czwartego lutego, pojawiło się ogłoszenie, że pani prezes nie ma, na walnym zgromadzeniu została odwołana. Zastąpił ją Ksiądz Babiarz, znajomy księdza Stryczka. Obawialiśmy się, że nigdy nie będziemy wiedzieli czy decyzje ks. Babiarza są faktycznie jego decyzjami.
Było realne zagrożenie, że sponsorzy i darczyńcy się wycofają. Baliśmy się, że organizacja będzie po prostu zarządzana z tylnego siedzenia. Nikt by nie wiedział, czy jest jego, że to nie są jego decyzje. Nie zyskałby zaufania. Kontynuowanie mądrej pomocy ma promować wychodzenie z biedy, wybieramy osoby, które chcą coś zmienić tylko potrzebują impulsu w postaci spotkania z wolontariuszami. Zaufanie darczyńców jest do tego niezbędne.
Szlachetna Paczka to nie jest prywatna, mała fundacja, tylko wielki społeczny ruch. Trzeba się liczyć z głosem ludzi.
Czytaj też: Wniósł flagę Szlachetnej Paczki na Everest. O ks. Stryczku mówi: "To było jak zderzenie z pociągiem" [WIDEO]
Po powołaniu na stanowisko księdza Babiarza doszło do czegoś co nazwać można pospolitym ruszeniem. Ponad 120 osób na ponad 140 pracowników podpisało petycję o przywrócenie pani Sadzik na stanowisko. To wymagało sporej odwagi, bo ci ludzie są zatrudnieni, mają swoje zobowiązania. Do akcji włączyli się też nasi wolontariusze, którzy zebrali 618 podpisów o przywrócenie Joanny Sadzik na stanowisko.
Mam dowód na to, że warto być przyzwoitym, trzeba być przyzwoitym. Doszło do przywrócenia tego, co jest dla organizacji najlepsze.
Szkolę menedżerów i zauważyłem, jak wiele firm po okresie stawiania na zarabianie zaczęło stawiać na wartości. Szczególnie dzisiaj kiedy bezrobocie jest na poziomie poniżej sześciu procent i przez to są duże problemy z pozyskaniem pracownika na rynku, firmy wewnątrz stawiają na wartości i jedną z tych wartości wewnątrz organizacji jest pomaganie.