- Po raz pierwszy w historii nasze rezerwy pokrywają cały dług zagraniczny, zarówno państwowy, jak i prywatny. Mamy potężną finansową poduszkę bezpieczeństwa – mówił Putin kilka dni temu w rosyjskiej Radzie Federacji, będącej odpowiednikiem naszego Senatu. Nie kłamał.
Ulubiony wskaźnik Putina, jakim są rezerwy banku centralnego, wzrosły za naszą wschodnią granicą w ciągu czterech lat o około 125 mld dol. do 475 mld dol. Równocześnie maleje całkowite zadłużenie Rosji. Miesiąc temu Centralny Bank Rosji podał, że tylko w ostatnim roku zmniejszyło się ono o 12,4 proc. do 453,75 mld dol. i jest najniższe od kwietnia 2009 roku. Kiedy Putin obejmował władzę w 1999 roku było ono około pięć razy większe!
Kreml przyjmuje przy tym bardzo konserwatywne, domykające się budżety państwa. Ubiegłoroczny zamknął się nadwyżką na poziomie ponad 2 bln rubli – około 30 mld dol. Podobnie – nadwyżka wysokości 1,9 bln rubli – ma być i w tym roku.
Te dodatnie budżety są czymś niezwykłym. W grupie G20 poza Rosją podobne mają tylko Niemcy i Korea Południowa.
Budżet ważniejszy od rozwoju
Gromadzenie środków finansowych przez rosyjskie państwo kosztem realizacji projektów rozwojowych widać również w innych działaniach.
Od stycznia w Rosji obowiązuje nowa stawka podatku VAT – została podniesiona z 18 do 20 proc. Dać to ma rocznie dodatkowe 620 mld rubli do budżetu. Kreml nową stawkę tłumaczy koniecznością utrzymania deficytu nienaftowej części budżetu na poziomie do przyjęcia.
W październiku Putin też, mimo głośnych protestów, podpisał pakiet ustaw dotyczących reformy emerytalnej, w tym podniesienia wieku emerytalnego o pięć lat, do 60 lat dla kobiet i do 65 lat dla mężczyzn. Zaczął on już rosnąć w tym roku – o sześć miesięcy - i dalej będzie podnoszony w tym tempie - by docelowe progi osiągnąć w 2028 roku. Te zmiany już w tym roku stworzą oszczędności w budżecie państwa.
Kreml energicznie przy tym wszystkim skupuje "twardą walutę" z rynku, wydając na to część pieniędzy pochodzących z opodatkowania eksportu gazu i ropy. Od stycznia 2018 r. do początku tego roku rosyjskie Ministerstwo Finansów kupiło przez to 65 mld dol., co odpowiada 4 proc. rosyjskiego PKB.
Taka polityka wzbudza zachwyt agencji ratingowych. Z początkiem lutego Moody’s podniósł rating Rosji z poziomu śmieciowego (Ba1), na którym się znalazł w 2015 roku, do inwestycyjnego Baa3 – podobny mają np. Włochy. Węgry i RPA. A już w ubiegłym roku podobnie zrobiły agencje S&P i Fitch.
Na co pójdą nadwyżki?
Cóż… Na to pytanie chyba najcelniej odpowiedział Andrej Kolesnikow, analityk z Carnegie Moscow Center w wypowiedzie dla Bloomberga. Putin oszczędza jego zdaniem, bo to pozwala mu dalej prowadzić agresywną politykę.
- On potrzebuje pieniędzy do walki z Zachodem, by zmierzyć się z kolejnymi sankcjami i przyszłymi kryzysami ekonomicznymi – mówi.
I oby ta rywalizacja pozostała wyłącznie w domenie gospodarczej. Rosja bowiem przy tym wszystkim intensywnie się zbroi. Anatolij Popow, dyrektor departamentu polityki budżetowej w rosyjskim Ministerstwie Finansów powiedział niedawno w Dumie, że wydatki na resorty siłowe wzrosną w najbliższych trzech latach w "bezprecedensowej skali". W sumie na cele związane z obronnością i bezpieczeństwem przeznaczane będzie nie mniej niż 30 proc. rosyjskiego budżetu.