Huawei wróci do gry? Kolejne firmy "przepraszają się" z Chińczykami. To jednak nie rozwiązuje problemu

Objęty tzw. "Trump ban" Huawei stara się utrzymać na fali. Niektórzy z partnerów chińskiego producenta zdecydowali się wznowić współpracę, wbrew pierwszym reakcjom wywołanym przez amerykańskie sankcje.
Zobacz wideo

Wznowienie dostaw do Huawei zapowiedziała Toshiba. Japońska firma sprawdziła czy swoją decyzją nie narusza sankcji USA wobec Chińczyków. Kontrola potwierdziła, że do produkcji swojego sprzętu nie używa amerykańskich części. W związku z tym po krótkiej przerwie Toshiba wysłała nowe dostawy do Huawei. Jak podaje serwis Nikkei Asian Review, w dostawach znalazły się prawdopodobnie dyski twarde, półprzewodniki i systemy przetwarzania danych LSI.

Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku SD Card Association, stowarzyszenia, które zajmuje się promowaniem i rozwojem kart SD. Organizacja po kilku dniach zdecydowała się na nowo wciągnąć Huawei na listę swoich partnerów. Jak podał serwis Android Authority, Huawei ma swoje rozwiązania kart pamięci NanoSD używanych w takich modelach jak P30 Pro, ale dzięki powrotowi do SD Card Association chińska firma nadal ma dostęp do stosowanej także przez innych producentów technologii.

Swoje relacje z firmą Huawei pod kątem „Trump ban” aktualnie bada również m.in. japoński Panasonic. Mimo wcześniejszych medialnych doniesień, firma nie zdecydowała się na zawieszenie współpracy

Problematyczny ARM

Sytuacja chińskiego producenta nadal jest skomplikowana. Nawet jeśli kolejne firmy obejdą amerykańskie sankcje, przyszłość Huaweia w dużej mierze zależy od decyzji firmy ARM, twórcy architektury procesorów, na których pracują chińskie flagowce. Z tego względu relacja biznesowa z ARM dla Chińczyków jest jeszcze bardziej strategiczna niż z amerykańskim Qualcommem.

Wprawdzie ARM jest firmą brytyjską, ale jej główna siedziba i centrum R&D znajdują się w USA, dlatego koncern zdecydował się zastosować do ”czarnej listy” Trumpa. Huawei liczy, że po przeanalizowaniu sytuacji ARM - przykładem Toshiby - zdecyduje się kontynuować współpracę z Chińczykami.

W tej chwili, ARM, jeden z naszych dostawców, dokonuje przeglądu i ocenia implikacje płynące z decyzji Departamentu Handlu, i jest w stałej komunikacji z amerykańskim rządem. Całkowicie to rozumiemy i wspieramy go w tym. W ostatnim czasie, wielu naszych partnerów zdecydowało się pozostać z nami i razem przetrwać tę burzę. Jesteśmy im za to bezgranicznie wdzięczni

- potwierdził w oświadczeniu Huawei.

„Trump ban”

W maju prezydent Stanów Zjednoczonych podpisał specjalne rozporządzenie, na podstawie którego amerykańskie firmy zostały zobowiązane, by nie korzystać z urządzeń firm, które zostały uznane za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. W związku z tym powstała ”czarna lista”, na której znalazło się 70 firm, w tym Huawei. Skutkiem tzw. „Trump ban” było zawieszenie lub zerwanie współpracy z Huawei przez niektóre koncerny - m.in. Google, Qualcomm czy Intel.

W odpowiedzi na presję polityczną, kilka organizacji standaryzujących oraz branżowych zawiesiło współpracę z Huawei w niektórych obszarach. Jesteśmy głęboko zawiedzeni ich decyzjami, ale nie wpłyną one na naszą codzienną działalność i w dalszym ciągu będziemy dbać o dostarczanie naszym klientom najwyższej jakości produktów i usług. Huawei jest aktywnym członkiem ponad 400 organizacji standaryzujących, instytucji branżowych oraz społeczności Open Source, w których zajmujemy blisko 400 kluczowych stanowisk i zgłosiliśmy prawie 60 tys. nowych inicjatyw

- pisze w oświadczeniu Huawei.

Firma w oficjalnym komunikacie podkreśliła, że nie naruszyła żadnego ze statutów organizacji, o których pisze, a mimo to niektóre z nich postanowiły zawiesić współpracę z Chińczykami, z dnia na dzień i bez podstawy prawnej. Firma przestrzega przed rozdrobnieniem standardów, zwiększeniu kosztów i ryzyka na skutek takich decyzji.

Ich działania są sprzeczne z zasadami, których przestrzegania strzegą, a tym samym podważają ich wiarygodność jako organizacji międzynarodowych

- dodaje Huawei w komunikacie, który otrzymała nasza redakcja.

Zobacz wideo
Więcej o: