Osoby, które przed 1990 r. odkładały pieniądze na tzw. książeczkach mieszkaniowych, nadal w części nie wypłaciły, czy też nie otrzymały zgromadzonych tam środków. Jak szacował rok temu Rzecznik Praw Obywatelskich, książeczkami wciąż dysponuje ponad milion osób.
Główny problem z książeczkami był taki, że na skutek wysokiej inflacji w latach 80. i na początku lat 90., pieniądze odkładane na nich bardzo mocno straciły na wartości. Stało się tak pomimo, że oszczędności były objęte gwarancją realnej wartości. Częściową rekompensatą za tę sytuację są obecnie tzw. premie gwarancyjne wypłacane z budżetu państwa.
W tegorocznym budżecie państwa na premie dla posiadaczy książeczek mieszkaniowych zaplanowano 235 mln zł. Jak zwraca uwagę portal Bankier.pl, kwota wypłacanych premii z roku na rok spada, jeszcze kilka lat temu oscylowała wokół 300-500 mln zł rocznie. W ciągu 24 lat łącznie z kasy państwa na premie poszło ok. 15 mld zł.
Szacuje się, że posiadaczom książeczek należy się jeszcze ok. 8-10 mld zł. Biorąc pod uwagę obecne tempo wypłaty środków, "książeczkowy" dług będzie ciążył w budżecie jeszcze przez dziesięciolecia. Z drugiej strony - zapewne część należnych premii nigdy nie zostanie wypłacona, bo po prostu ich posiadacze w międzyczasie umrą, a spadkobiercy sprawą się nie zajmą. Już teraz spadająca liczba i kwota wypłat wskazuje, że część posiadaczy książeczek wypłat nie realizuje i zapewne już tego nie zrobi.
Podstawowym problemem z likwidacją książeczki mieszkaniowej i wypłatą premii gwarancyjnej jest to, że można to zrobić tylko w określonych sytuacjach - np. przy kupnie mieszkania, uzyskaniu prawa do mieszkania spółdzielczego, przystąpieniu do użytkowania wybudowanego domu itd. Nie można więc przyjść do banku PKO BP (on wydawał przed laty książeczki, on teraz zajmuje się wypłatą środków) i po prostu zażądać premii gwarancyjnej z książeczki.
Część osób skarży się także na skomplikowane wymogi uzyskania premii gwarancyjnej, a także na niekorzystny w ich opinii sposób wyliczania premii gwarancyjnej.
Kwestią książeczek mieszkaniowych zajmował się w zeszłym roku Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił się on wówczas do PKO Banku Polskiego z prośbą o wyjaśnienia. Chodziło m.in. właśnie o to, że wiele osób nie może odzyskać pieniędzy z premią.
Obywatele skarżą się RPO, że każdy rok utrzymywania książeczki powoduje kolejne straty. Nadal nie mogą zrealizować książeczki na zaspokojenie swoich potrzeb mieszkaniowych, bowiem nie są w stanie zrealizować żadnej z czynności uprawniającej do uzyskania premii, a jednoczenie wysokość premii systematycznie maleje
- pisał rzecznik. Zwracał też uwagę, że bank niemal przez 30 lat może dysponować pieniędzmi z książeczek. Pytał także bank o opłatę 40 zł za likwidację książeczki mieszkaniowej.
Bank odpowiadał m.in., że oprocentowanie wkładów na książeczkach mieszkaniowych nigdy nie odbiegało od oprocentowania rynkowego. Zwracał uwagę, że faktycznie inflacja oraz wzrost cen nieruchomości sprawiły, że wkłady na książeczkach są dużo mniej warte, ale rozwiązuje ten problem właśnie premia gwarancyjna. Dodawał, że pobiera opłatę 40 zł, bo nie otrzymuje zwrotu kosztów realizacji zadań związanych z wypłatą premii finansowanych przez Skarb Państwa.
Po prawdzie, zasady wypłaty i wysokości premii gwarancyjnej zależą do PKO BP, ale od ustawodawcy. Na razie jednak niestety nie znalazły posłuchu prośby RPO np. o poszerzenie listy sytuacji, w której można zlikwidować książeczkę i otrzymać premię gwarancyjną.