Reporterzy amerykańskiej stacji King-TV dostrzegli niecodzienny widok na firmowym parkingu przed siedzibą Boeinga - donosi Independent. Pośród samochodów pracowników znalazło się bowiem kilka maszyn Boeing 737 Max. To nieodebrane przez odbiorców samoloty, które, tak jak inne, muszą czekać na zdjęcie zakazu lotów, które agencje lotnicze z całego świata nałożyły na maszyny kilka miesięcy temu.
Rzecznik lotniczego giganta komentując sprawę powiedział jedynie, że w związku z przerwą w odbiorze maszyn firma wykorzystuje wszelkie należące do niej zasoby do przechowywania maxów.
Czytaj też: Boeing ma kolejny problem - zbiorowy pozew 400 pilotów. "Zatajenie wad konstrukcyjnych"
Kiedy maszyny, które uziemiono na skutek dwóch katastrof, znów wzbiją się w powietrze? Tego wciąż nie wiadomo. Według ostatnich doniesień testy przeprowadzone po aktualizacji oprogramowania mogą zakończyć się w sierpniu. Bez gruntownego sprawdzenia systemu MCAS, który najprawdopodobniej nie we wszystkich maszynach działa prawidłowo, użytkowanie samolotów nie będzie możliwe.
W połowie marca boeing linii Ethiopian Airlines, lecący z Addis Abeby do Nairobi w Kenii, rozbił się wkrótce po starcie. Zginęło 157 osób. Pod koniec października ubiegłego roku maszyna linii Lion Air tej samej konstrukcji rozbiła się w Indonezji. Zginęło wówczas 189 osób.