Wiceszef Rady Aptekarskiej o problemach z lekami: "Ministerstwo wydaje sprzeczne komunikaty"

Robert Kędzierski
Lista preparatów, których brakuje w aptekach, sięga już 500 pozycji. Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, w rozmowie z redakcją Next Gazeta.pl przyznaje, że wciąż nie wiadomo, kiedy uda się rozwiązać problemy. Aptekarze nie mają klarownych informacji o dostawach poszczególnych preparatów.
Zobacz wideo

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, w rozmowie z redakcją Next Gazeta.pl nie krył, że sytuacja związana z dostępnością wielu leków jest zła. Wyjaśnił też, że aptekarze nie wiedzą, kiedy problem ze sprzedażą ok. 500 preparatów, które systematycznie znikają z aptek, zostanie rozwiązany.

Aptekarze nie otrzymują bowiem żadnych informacji o tym, jakie i w jakim czasie leki będą dostarczane przez konkretnych producentów.

Robert Kędzierski, Next Gazeta.pl.: Ministerstwo Zdrowia uspokaja, wydało komunikat w sprawie ważnego leku na schorzenia tarczycy (Euthyrox) i zapewniło, że jest on dostępny w aptekach. A część pacjentów zgłasza problemy. Kto ma rację?

Marek Tomków: Informacja o kilkuset tysiącach opakowań być może brzmi uspokajająco, ale trzeba pamiętać, że mówimy o leku - w przypadku chorych na tarczycę - który bierze 650 tys. osób. Dla nas uspokajający byłby harmonogram dostaw. Cóż z tego, że aptekarze otrzymają nawet milion opakowań, jeżeli pacjenci, którym tego leku brakuje od dłuższego czasu, przyjdą z receptami na znacznie większą liczbę opakowań. Ten zapas się bardzo szybko skończy. Musimy wiedzieć, kiedy poszczególne leki będą dostarczane, po to, by pacjent w okienku mógł precyzyjnie dowiedzieć się, kiedy jego lek będzie dostępny.

Popularny preparat na tarczycę w aptekach jest czy nie?

Ministerstwo ma precyzyjne dane, a jednak wydaje sprzeczne komunikaty. W jednej chwili słyszymy bowiem, że lek na tarczycę jest dostępny i otrzymujemy liczbę opakowań. Co do sztuki. A jednocześnie ten sam lek jest wciągnięty na listę preparatów objętych zakazem wywozu. Czyli lek jest, ale go nie ma, bo skoro nawet jedno opakowanie nie może opuścić kraju, oznacza to, że dostępności leków nie ma. 

Główny Inspektorat Farmaceutyczny zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą. Zapowiada uruchomienie infolinii. To rozwiąże problem?

Infolinia nie jest żadnym rozwiązaniem, mogłaby zadziałać dla 100 czy 1000 osób. W przypadku jednego leku na tarczycę te kilkaset tysięcy ludzi nie będzie w stanie dodzwonić się na infolinię i sprawdzić, gdzie mają udać się po lek. A nawet jeśli dowiedzą się, że opakowanie jest w jakiejś aptece w sąsiednim województwie, to wcale nie oznacza, że jak tam dojadą, lek nadal będzie dostępny.

Brakuje też wielu innych preparatów. Jakich?

Nie mówimy o chorobach rzadkich, tylko o chorobach przewlekłych, sytuacjach, które dotykają setek tysięcy ludzi.

Czego oczekujecie od władz?

Zarówno lekarze, jak i aptekarze potrzebują klarownych informacji, żeby wiedzieć, czy na przykład nie trzeba zmienić farmakoterapii. Zmienione leczenie jest lepsze niż żadne.

Czy kłopoty z dostępnością leków was zaskoczyły?

Aptekarze nie mają żadnego dostępu do informacji. O tym, że kłopoty z dostępnością leków mogą być spowodowane problemami w chińskich fabrykach, dowiedzieliśmy się z prasy. Producenci leków muszą informować o problemach państwo, nie nas. 

Czytaj też: Szef GIF ma lek na braki leków: infolinię. Zapewnia, że "sytuacja jest monitorowana"

A jak do tej sytuacji podchodzą pacjenci?

Ponad 30 tysięcy farmaceutów spotyka każdego dnia w aptekach dwa miliony pacjentów. Informacje o tym, że gdzieś w Chinach jest problem w fabryce, nie jest żadnym wyjaśnieniem. Pacjenta nie interesuje, czy winni są Chińczycy, Hindusi czy himalaiści. On chce wiedzieć, kiedy jego lek będzie dostępny.

Co musi się wydarzyć, by sytuacja się unormowała?

Bez precyzyjnego sytemu informacji o tym, kiedy leki znów będą dostępne, chaos w aptekach będzie trwał.

Więcej o: