Jak podała CNN, by pokazać, jak poważny jest problem dotyczący liczebności karpia azjatyckiego, amerykański Departament ds. Ryb i Dzikiej Przyrody w Kentucky użył specjalnych łodzi do ogłuszenia ryb przy użyciu prądu. W ten sposób zmuszono karpie, by wypłynęły na powierzchnię w celu zebrania, zmierzenia i policzenia. Opublikowany przez urząd film pokazuje ogromną ilość ryb wyskakujących z wody po tym, jak łódź ogłuszyła je prądem nieopodal tamy Barkley.
Choć na pierwszy rzut oka akcja wygląda tyle samo niecodziennie, co brutalnie, urzędnicy zapewniają, że żadna z ryb nie została uśmiercona. Departament wyjaśnił, że oszałamianie ryby z użyciem elektryczności jest powszechną praktyką, gdy chodzi o liczenie populacji lub jej oznakowanie. Ogłuszanie prądem nie zabija ryb, a jedynie krótkotrwale paraliżuje.
Robimy to tylko po to, aby dać ludziom wyobrażenie o tym, z iloma rybami mamy do czynienia w okolicach tamy. Zbieramy i staramy się je rozdawać kupującym
- powiedział Ron Brooks, dyrektor działu rybołówstwa we wspomnianym departamencie.
Azjatyckie karpie zostały wprowadzone do amerykańskich wód przez hodowców sumów w latach 70. Ryba miała rozwiązać problem kwitnienia glonów.
Wprowadzony do stawów karp azjatycki przedostał się z nich po 30 latach do systemu rzecznego i wtedy pojawił się problem. Niestety populacje tych ryb rosną bardzo szybko, a ich apetyt zmniejsza zasoby pożywienia dla innych gatunków w ekosystemie.
Problem karpia azjatyckiego w Kentucky dotyczy nie tylko rzecznego ekosystemu oraz zbyt dużej liczebności ryb. Ryba ta jest silna i bardzo wrażliwa na hałas, dlatego przy pracującym silniku potrafi wyskakiwać z wody na wysokość ok. 3 m. A karp srebrny - jedna z czterech odmian karpia azjatyckiego, obecnego w Kentucky - może ważyć nawet 45 kg. Przy nagłych i niekontrolowanych wyskokach z wody dochodziło do zniszczeń łodzi rybackich, sprzętu pokładowego, a nawet ranienia ludzi.
Stany Kentucky i Tennessee podjęły współpracę, aby rozwiązać problem karpia azjatyckiego w swoich rzekach. Stąd pomysł na ogłuszanie ryb "łodziami rażącymi prądem" i odławianie ich w celu dalszej odsprzedaży. Urzędnicy chcą w ten sposób ocalić okoliczne rzeki i jeziora, które są istotne dla lokalnej turystyki - zarówno wędkarzy, jak entuzjastów pływania.
To branża warta ponad miliard dolarów rocznie dla naszych dwóch stanów. Próbujemy wymyślić, jak usunąć masowe ilości karpi azjatyckich
- podsumował Ron Brooks.
Pojedynek z karpiem toczy się więc o duże pieniądze. Trzeba przyznać, że zamiast wybić rybę, urzędnicy wraz ze współpracującymi z nimi firmami i naukowcami szukają bardziej kreatywnego i humanitarnego rozwiązania. Pracują np. nad bio-akustycznym ogrodzeniem, które trzymałoby wrażliwe na hałas ryby z dala od wyznaczonych miejsc.
Podobna metoda została już wykorzystana na zachodzie Stanów Zjednoczonych i w Europie do zmiany wzorców migracji łososia. W przypadku karpia to byłby pierwszy raz. Amerykanie chcą zmniejszyć populację karpia azjatyckiego, łącząc tę metodę z odłowieniem ryb z pomocą zatrudnionych specjalnie w tym celu wędkarzy i rybaków. Tylko w tym roku chcą odłowić 2 267 962 kg.