Niemal cały czas słyszymy o drożejących nieruchomościach – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Tymczasem nie jest to trend powszechny. Wg firmy Redfin, jednego z największych amerykańskich pośredników w handlu nieruchomościami, ceny najdroższych domów za oceanem – kosztujących powyżej 1,5 mln dol. - spadły w drugim kwartale o 5 proc. Do tego wydłuża się czas ich sprzedaży - często liczony jest już w latach.
Podobnie jest w Londynie. Ceny domów - w brytyjskiej stolicy w zasadzie nie ma tanich nieruchomości - były tam w sierpniu, wg danych brytyjskich statystyków rządowych, o 4,4 proc. niższe niż rok temu, notując tym samym największy ich spadek od sierpnia 2009 roku.
Nie jest też dobrze w świecie sztuki. Sprzedaż luksusowego domu aukcyjnego Christie (firma zarabia głównie na prowizjach od aukcji najdroższych dzieł sztuki) w pierwszym połowie roku była niższa aż o 22 proc. w stosunku do przychodów w tym samym okresie ubiegłego roku. Nieco lepiej radziło sobie konkurencyjne Sotheby's, ale i tutaj zanotowano spadek sprzedaży o 10 proc. A wg analityków rynku sztuki z firmy Artprice globalny rynek sztuki w pierwszym półroczu skurczył się o 17,4 proc. - przy czym np. w USA o 20 proc., w Chinach o 12 proc., a Wielkiej Brytanii o 25 proc.
>>> Ekspert o nadciągającej burzy na rynku nieruchomości. Obejrzyj nasz materiał wideo:
Problemy ze starymi samochodami i domami towarowymi
Do niezwykłego zdarzenia doszło też na corocznej aukcji zabytkowych samochodów w kalifornijskim Pebble Beach. Po raz drugi w historii na aukcjach sprzedano tam mniej aut niż rok temu. Miały być kolejne rekordy cen i szalone licytacje, tymczasem przychód z aukcji sięgnął ledwo kwoty 245 mln dol. - 34 proc. mniej niż rok wcześniej. Nie udało się przy tym sprzedać aż 42 proc. wystawionych aut.
Co przy tym ciekawe, fatalnie sprzedawały się auta w cenie powyżej miliona dolarów. Pojazdy w cenie do 75 tys. dol. sprzedały się tam niemal jak ciepłe bułeczki, co oznacza, że wyższa klasa średnia jeszcze chce wydawać pieniądze. Z wydatkami wstrzymują się tylko najbogatsi. Dodajmy, że spadki wpływów z aukcji starych samochodów w Pebble Beach wcześniej zdarzyły się tylko raz - w 2009 roku, a więc w apogeum światowego kryzysu.
Niepokojące wieści napłynęły też z początkiem sierpnia z Nowego Jorku. Barneys, niewielka, ale będąca jedną z ikon Nowego Jorku sieć luksusowych domów towarowych po niemal 100 latach istnienia złożyła papiery do sądu z prośbą o układową upadłość. Ta wiadomość koreluje z informacjami napływającymi z innej amerykańskiej spółki sprzedającej luksusowe towary - sieci Nordstrom. Ta zanotowała 6,5 proc. spadek sprzedaży w drugim kwartale.
Sprzedawcy luksusowych dóbr rejestrują przy tym słabe wyniki w czasie, gdy wielkie sieci detaliczne w rodzaju Wal-Marta lub Targeta biją rekordy sprzedaży. To pokazuje, że teraz jedynie najbogatsi mocno ograniczają wydatki.
Czego boją się bogaci?
Dlaczego przedstawiciele klasy średniej i gorzej zarabiający nie tną teraz tak wydatków jak najbogatsi? Wynika to z różnych źródeł dochodu tych grup społecznych.
Klasa średnia i niższa żyje głównie z własnej pracy - a bezrobocie jest niskie, nie widzą zagrożeń dla swoich dochodów, nie muszą więc zaciskać pasa.
Inaczej najbogatsi. Po pierwsze, 10 proc. najbogatszych Amerykanów ma aż 80 proc. akcji amerykańskich spółek giełdowych. A na giełdach mamy ostatnio spadki – ich majątek się więc kurczy.
Po drugie, najbogatsi często prowadzą międzynarodowe interesy. Przez to mrożą ich informacje o kolejnych sporach i wojnach handlowych – szczególnie z Chinami, gdzie świat i Ameryka przeniósł znaczną część produkcji.
Problem dla całego świata
I co w tym wszystkim najważniejsze, to niestety my też możemy odczuć cięcia w wydatkach najbogatszych Amerykanów i ich kolegów z innych rozwiniętych krajów.
W Stanach wydatki 10 proc. najlepiej zarabiających pokrywają niemal połowę wszystkich wydatków konsumpcyjnych. Jeżeli więc oni chwytają się za portfel, cierpi na tym znaczna część biznesu. A stąd już tylko krok do poważniejszych problemów gospodarczych – być może nawet kryzysu.