Motor-Sicz to producent różnego rodzaju silników dla samolotów, śmigłowców i przemysłu. Najbardziej znana jest z napędów dla tych drugich. Za ZSRR była potęgą, dostarczającą silniki do prawie wszystkich śmigłowców Układu Warszawskiego. Później mocno podupadła, a wojna z Rosją zupełnie ją dobiła, bowiem pozbawiła głównego rynku zbytu.
Skorzystali z tego Chińczycy, którzy w ostatnich latach zajęli miejsce głównego kontrahenta Motor-Siczy. Podjęli też starania o przejęcie firmy. Nie jest tajemnicą, jaki mają w tym interes. I to wywołuje "panikę" w Waszyngtonie. Najnowsza decyzja w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy może jednak świadczyć o tym, że Amerykanom udało się zablokować Chińczyków, albo że sięgnęli po argument finansowy.
W Waszyngtonie miała zapaść decyzja o odkręceniu kurka z wojskową pomocą dla Ukrainy. Chodzi o 400 milionów dolarów w postaci broni i wyposażenia. Biały Dom zawiesił przekazywanie pomocy w sierpniu, deklarując, iż trzeba przeprowadzić "przegląd" i "ponowną ocenę" wsparcia dla Ukraińców. Nie podano powodów takiej decyzji, szybko pojawiły się więc spekulacje. Miały one dwa główne wątki, jeden to chęć jakiegoś złagodzenia relacji z Rosją, a drugi, to wywieranie presji na Kijów - głównie w sprawie Motor-Siczy.
Spekulacje wzmocnił John Bolton, do niedawna doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa. Pod koniec sierpnia odwiedził on Kijów i rozmawiał między innymi z prezydentem Wołodymirem Zelenskim. Przyznał później, że jednym z głównych tematów rozmów było odwodzenie Ukraińców od zacieśniania współpracy z Chinami. Na oficjalnej konferencji nie powiedział wprost o zakładzie Motor-Sicz, ale w rozmowie z Radiem Wolna Europa był bardziej precyzyjny.
To ważna kwestia dla Ukrainy, ale także dla USA, Europy, Japonii, Australii, Kanady i innych państw. Chińczycy używają swojej nadwyżki finansowej z handlu, do wywierania nacisków finansowych na całym świecie, w tym do pozyskiwania technologii zbrojeniowych - mówił Bolton o sytuacji wokół firmy Motor-Sicz.
Zakulisowa bitwa o zakład z miasta Zaporoże na wschodzie Ukrainy trwa już od 2017 roku. Latem tego roku doszło do ostrego spięcia. Do biur Motor-Sicz weszła służba bezpieczeństwa Ukrainy, SBU. Rozpoczęto śledztwo w sprawie "sabotażu" i wyprowadzania majątku firmy do Chin. Miała stać za tym firma Skyrizon Aviation, która według mediów w Hong-Kongu jest blisko powiązana z chińskim wojskiem.
Chińczycy legalnie nabyli 41 procent udziałów, po czym przez podstawione spółki zarejestrowane w rajach podatkowych, podjęli próbę nabycia kolejnych 15 procent. Dzięki temu uzyskaliby pakiet większościowy. Zrobili to jednak bez informowania urzędu antymonopolowego w Kijowie. W reakcji administracja prezydenta Poroszenki zablokowała transakcję.
Potem wiosną 2018 roku doszło do kolejnego spięcia, kiedy okazało się, że Motor-Sicz buduje wspólnie z Chińczykami fabrykę silników lotniczych w Chinach. SBU znów wkroczyło do firmy. Pojawiły się zarzuty o "sabotaż" i wyprowadzanie strategicznych technologii.
Do przejęcia Motor-Siczy i zbudowania fabryki wówczas nie doszło, jednak Chińczycy pozostali wpływowymi udziałowcami. Ich zwolennikiem jest prywatny właściciel firmy, oligarcha Wiaczesław Bogusłajew. Motor-Sicz nabył na początku lat 90. podczas chaotycznej i mało przejrzystej prywatyzacji. Nigdy się nie krył jako zwolennik bliskiej współpracy z Rosją. Był członkiem prorosyjskiej Partii Regionów. Nie mogło to specjalnie dziwić, bowiem kluczowym klientem jego firmy była właśnie Rosja.
Wszystko zmieniło się jednak w 2014 roku, kiedy Rosjanie dokonali agresji na Ukrainę, najpierw zagarniając Krym a potem angażując się w rebelię na wschodzie kraju. Kijów w reakcji wprowadził surowe ograniczenia w handlu z agresywnym sąsiadem. Oznaczało to z dnia na dzień utratę przez Motor-Sicz około 80 procent zamówień. W kolejnych latach Bogusłajew miał próbować obchodzić sankcje sprzedając do Rosji przez Białoruś, jednak na dłuższą metę nie dało się tak utrzymać firmy zatrudniającej około 20 tysięcy ludzi. Wówczas pomocną dłoń wyciągnęli Chińczycy.
Dla Chin firma Motor-Sicz jest bowiem bardzo łakomym kąskiem. To nieco już przykurzona, ale nadal potęga w dziedzinie silników dla lotnictwa i przemysłu. Działalność rozpoczęła jeszcze w czasach carskich, ale to w ZSRR fabryka rozrosła się do dużego kompleksu produkcyjnego, zaopatrującego cały Kraj Rad w silniki do śmigłowców, rakiet, dużych samolotów transportowych i pasażerskich oraz w różne przemysłowe turbiny gazowe. Do tego przy fabryce powstało prężnie działające biuro konstrukcyjne.
Lata po rozpadzie ZSRR były czasem powolnego kurczenia się, jednak firma utrzymywała się na powierzchni i była jednym z głównych eksporterów w ramach ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego. Do dzisiaj posiada duże możliwości produkcyjne, ale nie na tym zależy Chińczykom. Dla nich bezcenne jest doświadczenie i wiedza Ukraińców. Różne patenty, technologie i ogólnie know-how, będący ukoronowaniem dekad prac na rzecz radzieckiego przemysłu zbrojeniowego.
Chińczycy mają bowiem taki problem, że pomimo imponującego rozwoju gospodarczego kraju i dużych wydatków na wojsko, ich przemysł zbrojeniowy w wielu sferach nadal znacznie odstaje od Zachodu czy Rosji. Jedną z nich jest sfera produkcji silników lotniczych. Pomimo intensywnych starań, Chińczycy nadal nie potrafią stworzyć własnych napędów dorównujących jakością tym zagranicznym. To co jest produkowane, to kopie rozwiązań zachodnich i rosyjskich, ale o gorszych parametrach. Problem w tym, że nie wszystko da się skopiować. Na przykład technologii produkcji łopatek turbin. Potrzeba do tego odpowiedniej wiedzy, materiałów i urządzeń. Wszystko to ma Motor-Sicz. Może nie najnowocześniejsze, ale nadal w wielu aspektach lepsze niż to, co mają Chińczycy.
Duże zainteresowanie chińskich firm nabyciem Motor-Siczy nie może więc dziwić. Po zablokowaniu pierwszej próby przejęcia w 2017 roku, w ostatnich miesiącach do finału miała się zbliżyć kolejna. Podjęta już w nowych realiach nowej administracji prezydenckiej na Ukrainie. W sierpniu ukraińskie media donosiły, że zapadła decyzja o sprzedaniu Chińczykom 51 proc. udziałów w Motor-Siczy. Kijów miał zachować blokujący pakiet 25 proc. udziałów. Chińczycy mieli zapłacić za swoją część o 100 milionów dolarów więcej, niż wynosiła jej wycena.
Być może przypadkiem a być może nie, niedługo później w amerykańskich mediach pojawiły się doniesienia o "przeglądzie" pomocy militarnej dla Ukrainy. Według Radia Wolna Europa w amerykańskiej stolicy miała wybuchnąć "panika", kiedy zdano sobie sprawę, co się dzieje i zaczęto na gwałt szukać sposobów zablokowania transakcji.
Nie wiadomo, jak wygląda obecnie sytuacja. Czy transakcja doszła do skutku, czy jednak pod presją USA została zawieszona. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Chińczycy są obecni w Motor-Siczy przy błogosławieństwie Bogusłajewa. Na pytanie co sądzi o presji Amerykanów, odpowiedział w rozmowie Radiem Wolna Europa: - Niech Departament Stanu tu przyjdzie i da nam zamówienia.
Problem w tym, że Amerykanie nie chcą, aby Motor-Sicz wpadł w ręce chińskie, ale z drugiej strony nie mają żadnej alternatywnej propozycji. Bogusłajew twierdzi, że bez współpracy z Chinami firma po prostu upadnie. Amerykański przemysł zbrojeniowy nie jest zainteresowany tym, co mają do zaoferowania Ukraińcy, bo sam ma lepsze produkty.
Jest jednak bardzo możliwe, że nawet przy współpracy z Chinami Motor-Sicz upadnie. Chińczyków nie interesuje bowiem sama fabryka. Interesują ich technologie i wiedza. Według ukraińskich mediów już od kilku lat trwa masowa ucieczka do Chin inżynierów i kluczowych pracowników przemysłu lotniczego oraz kosmicznego. Nawet jeśli do oficjalnej sprzedaży Motor-Siczy nie dojdzie, to może się za kilka lat okazać, że jest to jedynie pusta skorupa.
Utrata potencjału przez ukraińskie zakłady może być problemem dla polskiego wojska. Nasza flota poradzieckich śmigłowców Mi-8/17, Mi-14 i Mi-24, lata dzięki silnikom z Motor-Siczy. To przy współpracy z Ukraińcami są one serwisowane. To z Ukrainy kupujemy części zamienne i całe silniki. Ponieważ zakupy nowych śmigłowców zostały ograniczone do skali homeopatycznej, to poradzieckie maszyny muszą służyć jeszcze wiele lat. Jeśli Motor-Sicz upadnie, to ich utrzymanie może znacznie się skomplikować.
Właściwie humorystycznym akcentem są tutaj twierdzenia byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza, że polski przemysł zbrojeniowy może wspólnie z ukraińskim zbudować nowe śmigłowce dorównujące konstrukcjom zachodnim. Mówił to pod koniec 2016 roku, pod presją fali krytyki po anulowaniu zakupu H225M Caracal. Specjaliści od początku określali to jako fantastykę. Dzisiaj wiadomo, że formalnie żadnych prac w tym kierunku nie podjęto. Przyznała to oficjalnie Polska Grupa Zbrojeniowa.