Na świecie brakuje helu, ceny poszybowały. Chodzi nie tylko o balony. To ryzyko dla nauki i medycyny

Ceny helu mocno rosną, a to dlatego, że mamy globalny niedobór tego gazu. Zapewne nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno go znaleźć, wydobyć i przechowywać i w jak niewielu miejscach na świecie to się robi. Tymczasem hel potrzebny jest nie tylko do dziecięcych baloników. Wykorzystywany jest przede wszystkim w medycynie - jak podczas rezonansu magnetycznego, oraz w nauce - na przykład w Wielkim Zderzaczu Hadronów.

Na początku września brytyjscy działacze Marszu dla Zmiany szykowali się do protestu przeciwko zawieszeniu prac parlamentu przez Borisa Johnsona. W akcji mieli wykorzystać wielki, wypełniony helem balon pokazujący Borisa Johnsona jako płaczące dziecko.

Boris Johnson nie poleciał

Siedmiometrowy balon unosił się już nad Pałacem Westminsterskim latem tego roku, jako wyraz sprzeciwu wobec brexitu, tuż przed tym, jak Boris Johnson objął fotel premiera. 7 września balon został wypełniony, ale nie helem, a powietrzem, w związku z czym zamiast unosić się nad protestującymi, pozostał na ziemi, na Parliament Square. Brytyjskie media pisały, że organizatorzy protestu zdecydowali się na zmianę planów z powodu wysokich cen helu.

Historia brzmi nieco zabawnie, ale tak naprawdę jest dość poważna. Przede wszystkim dlatego, że do wypełniania balonów wykorzystuje się zaledwie około 10 proc. światowej produkcji helu. Większość to znacznie poważniejsze zastosowania w medycynie, nauce i przemyśle, w niektórych z nich hel jest niezastąpiony. Decydują o tym jego właściwości.

Ceny helu idą w górę

Hel to gaz o bardzo niskiej gęstości (stąd wypełnione nim przedmioty się unoszą), bezbarwny, bezwonny, nietoksyczny i niepalny. Ma najniższą temperaturę wrzenia ze wszystkich gazów (-269°C), jest więc najzimniejszą substancją występującą na Ziemi. Chłodzi aparaturę do rezonansu magnetycznego. W podobnym celu stosuje się go w Wielkim Zderzaczu Hadronów oraz w urządzeniach przemysłu kosmicznego. Hel, jako niepalny gaz, wykorzystywany jest do regulacji ciśnienia paliwa rakietowego. Mieszanka składająca się w 80 proc. z helu i 20 proc. z tlenu stosowana jest przez nurków. Wypełnia nie tylko balony dla dzieci, ale także te meteorologiczne, za jego pomocą przeprowadzane są też testy szczelności.

Ceny helu od pewnego czasu (to już około kilkanaście miesięcy) rosną - i nie przestają iść w górę. To zresztą trzecia taka fala w ciągu ostatnich 14 lat. Jak podaje BBC, niektórzy odbiorcy mówią, że ceny podnoszono w tym roku już trzy razy, za każdym o 8-10 proc. Inni eksperci podają, że wzrost był na poziomie 50, a nawet 100 proc. W ubiegłym roku podczas jednej aukcji gazu w USA, cena była wyższa o 135 proc. od tej z roku poprzedniego.

Te rozbieżności biorą się stąd, że helem nie handluje się na światowych rynkach, nie ma więc jednej ceny. Wiadomo za to na pewno, że wszędzie jest on droższy.

Na wspomnianej aukcji hel zdrożał tak bardzo głównie dlatego, że przemysłowi odbiorcy robili zapasy. Była ona ostatnią, jaką Amerykanie przeprowadzili do 2021 roku.

Ekskluzywne grono producentów

Problem z helem bierze się stąd, że w 97 proc. jest pozyskiwany jako produkt uboczny wydobycia i przetwarzania gazu ziemnego lub skroplonego gazu ziemnego. Większość obecnie wykorzystywanych źródeł helu odkryto tak naprawdę przez przypadek. Główne znajdują się w Stanach Zjednoczonych i Katarze, ale ich zasoby powoli się kończą, a rozpoczynanie nowych projektów w tej dziedzinie to bardzo kosztowne przedsięwzięcie.

Do tego dochodzi kwestia przechowywania. Jak wyjaśnia ekspert przepytany przez "New York Times", hel bardzo łatwo i szybko ulatnia się poza ziemską atmosferę, więc przechowywany w formie gazu stopniowo wydostawałby się z pojemników. Jeśli jest magazynowany w formie cieczy, najmniejsza ilość ciepła sprawia, że zamienia się gaz. Sposób przechowywania opracowała na przykład Narodowa Rezerwa Helu w Amarillo w Teksasie (tak, Amerykanie stworzyli federalną rezerwę helu, o czym więcej za chwilę), hel jest sprężany na powierzchni i przechowywany w warstwie skał dolomitowych, ponad 900 metrów pod ziemią. Nad tym jeszcze położono grubą warstwę soli.

Narodowa Rezerwa Helu powstała w 1925 roku. Prawo USA zakazywało wtedy eksportu tego surowca (m.in. z powodu obaw o to, że inne państwa będą go stosować w celach militarnych), wykorzystywanego przez Amerykanów w statkach powietrznych, a później, od lat 50. w kosmicznym wyścigu. Stany Zjednoczone miały wtedy monopol jako dostawca. Z tego powodu między innymi Niemcy swoje sterowce wypełniali wodorem. Jest on jednak gazem łatwopalnym, co spowodowało jedną z najsłynniejszych katastrof lotniczych w historii. Sterowiec Hindenburg - pierwotnie przystosowany do napełniania helem - spłonął w 1937 roku, po przelocie przez Atlantyk, w amerykańskim stanie New Jersey. Zginęło wtedy 36 osób. Na marginesie - nie znaczy to, że sterowce wypełnione helem się nie rozbijały - to też miało miejsce, choć nie z powodu właściwości tego gazu - w 1933 r. należący do amerykańskiej marynarki wojennej USS Akron wpadł do Atlantyku w czasie sztormu - zginęły 73 osoby.

W latach 60. w USA zezwolono prywatnym firmom na wydobywanie helu, a w latach 90., z powodów finansowych, amerykańskie władze zdecydowały się stopniowo zupełnie sprywatyzować ten sektor, wyprzedając rezerwy z Amarillo na aukcjach.

Więcej o: