W największym skrócie, w czwartek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że jeśli klauzula indeksacyjna w umowie kredytowej (czyli ta klauzula, która mówi, po jakim kursie bank przelicza zadłużenie i raty między złotym a frankami) jest niedozwolona - bo odsyła do wewnętrznej tabeli kursowej banku - to:
1. sąd nie powinien zastępować tej klauzuli inną (np. odnoszącą się do kursu NBP, czyli bardziej "obiektywnego")
2. to do sądu krajowego należy obowiązek zbadania, czy umowa bez klauzuli abuzywnej może dalej funkcjonować (co oznaczałoby, że należy ją czytać z pominięciem klauzuli niedozwolonej).
3. jeśli taka jest wola kredytobiorcy, to sąd powinien rozważyć możliwość unieważnienia umowy kredytowej
Ten drugi scenariusz oznaczałby, że indeksowany kredyt "frankowy" straciłby jakikolwiek związek z kursem franka szwajcarskiego. Byłby po prostu kredytem w złotych, chociaż - z oprocentowaniem opartym na stawce LIBOR, stosowanej wyłącznie w kredytach frankowych (stawce znacznie atrakcyjniejszej niż dla "standardowych" kredytów w złotych). To by oznaczało, że zadłużenie "frankowicza" natychmiast spada często o setki tysięcy złotych, a jego rata nawet o połowę.
>>>Tak frankowicze cieszyli się z wyroku TSUE. Padły mocne słowa:
Więcej o wyroku TSUE piszemy w artykule: "Wyrok TSUE korzystny dla frankowiczów. Kredytobiorcy zyskali potężny oręż w walce z bankami"
Wyrok TSUE dotyczył jednej konkretnej sprawy - państwa Dziubaków, którzy w 2008 r. zaciągnęli kredyt w Raiffeisen Banku. Zatem ma przełożenie wyłącznie na ich sytuację. Niczego bezpośrednio nie zmienia w sytuacji innych kredytobiorców.
Prawnicy reprezentujący innych frankowiczów w ich sporach z bankami przekonują jednak, że będą powoływać się na czwartkowe orzeczenie TSUE - ze względu na powagę i kompetencje tej instytucji. Także dla sędziów stanowisko TSUE musi być istotnym punktem oparcia przy rozstrzyganiu podobnych spraw.
To z kolei może sprawić, że czas orzekania w takich sprawach się skróci - bo sądy zyskały bardzo solidne oparcie w wyroku TSUE. Z drugiej może jednak sprawić, że do sądów będzie trafiało znacznie więcej pozwów. Tym bardziej, że już od listopada dochodzenie swoich roszczeń będzie o tyle łatwiejsze technicznie, że sprawy będą mogły być rozpatrywane przez sądy właściwe dla miejsca zamieszkania kredytobiorcy, a nie siedziby banku.
W tym momencie w sądach (według informacji "Parkietu") toczy się ok. 16,7 tys. spraw frankowych. To nieco ponad 2 proc. łącznej liczby zaciągniętych kredytów powiązanych z kursem szwajcarskiej waluty. Liczba pozwów rośnie - przez rok przybyło ich 40 proc. - nadal jednak absolutnie zdecydowana większość frankowiczów do sądów nie poszła. Warto też pamiętać, że sprawy frankowe dotyczą różnych kwestii, nie tylko niedozwolonych klauzul indeksacyjnych.
Pytanie, czy czwartkowy wyrok TSUE faktycznie spowoduje lawinę nowych pozwów.
TSUE mówi, że sąd powinien zbadać, czy umowa o kredyt indeksowany kursem franka z "wygumkowaną" klauzulą niedozwoloną może dalej funkcjonować czy nie. Jeśli nie - szala przechyla się w stronę unieważnienia umowy. Mecenas Hubert Moryson-Kowalski z Kancelarii MKS Legal uważa, że bardziej prawdopodobne są unieważnienia umów.
Jedna rzecz przewija się w orzeczeniu, mianowicie kwestia przywrócenia równowagi kontraktowej stron. Powstanie pytanie, czy w ogóle po wyeliminowaniu postanowień abuzywnych regulujących główne świadczenie stron, jakim jest mechanizm indeksacji, możliwe jest przywrócenie równowagi kontraktowej stron. To oznacza bowiem, że umowa przekształca się w umowę złotową z niespotykanym na rynku oprocentowaniem. To tak korzystne oprocentowanie, że bank nigdy w życiu by takiego kredytu nie udzielił. W mojej ocenie umowa z usuniętym mechanizmem indeksacji nie zapewnia równowagi stron. Ergo - sąd powinien w mojej ocenie tę umowę unieważnić. Same banki bronią się przed "uzłatawianiem" umów mówiąc, że umowa złotowa w oparciu o LIBOR to jest fikcja, to nie może funkcjonować. Tym bardziej jest to argument za unieważnieniem umów i przywróceniem stan sprzed ich zawarcia
- komentuje prawnik.
Wyrok TSUE jest absolutnie kluczowy, bo sądy w Polsce muszą mieć go na uwadze rozstrzygając podobne sprawy. Co powinni zrobić frankowicze mając w ręku wyrok TSUE ws. państwa Dziubaków? Jeśli ktoś jest zdecydowany, że chce z bankiem walczyć o sprawiedliwość - wyrok TSUE mu w tym tylko pomoże. Potwierdził bowiem argumenty podejmowane przez "frankowych" prawników w wielu sporach.
Oczywiście rozważyć należy koszty związane m.in. z pomocą prawną, które wyniosą zapewne przynajmniej 10 proc. całego roszczenia. Dodatkowo, pozew sądowy kosztuje maksymalnie 1 tys. zł (choć przy wygranej ten koszt jest zwracany). Jeśli sprawę się przegra, także należy pokryć koszty sądowe. Wygląda jednak na to, że jeżeli ktoś faktycznie ma w umowie klauzulę niedozwoloną, to wyrok TSUE daje dużą nadzieję, że sprawa z bankiem będzie dla klienta wygrana.
Wyrok TSUE dotyczy tzw. kredytów indeksowanych kursem franka, tymczasem na rynku funkcjonowały także kredyty denominowane do franka.
W przypadku kredytów indeksowanych, kwota kredytu w umowie jest zapisana w złotych, a frank stanowi tylko "przelicznik" przy ustalaniu wysokości zadłużenia i rat. W przypadku kredytu denominowanego, walutą kredytu w umowie jest frank szwajcarski.
W opinii mecenas Anny Szymańskiej z Kancelarii MKS Legal, czwartkowy wyrok również ma wpływ na sytuację osób z kredytami denominowanymi. Co więcej, w tym przypadku utrzymaniu umowy kredytowej jest w zasadzie niemożliwe, i unieważnienie jest jeszcze bardziej prawdopodobne jak w przypadku kredytu indeksowanego.
Dlaczego? Bo o ile w przypadku kredytu indeksowanego po usunięciu niedozwolonej klauzuli waloryzacyjnej w umowie zostanie zapis, że bank udziela kredytu np. na 300 tys. zł. Słowem - wiadomo, na jaką kwotę opiewała umowa. W przypadku kredytu denominowanego w umowie jest napisane, że kredyt opiewa np. na 100 tys. franków szwajcarskich, ale wobec usunięcia klauzuli waloryzacyjnej nie ma żadnej podstawy do przeliczenia, ile to jest w złotych.
Na razie to sprawa drugoplanowa, ale ciekawe będą nie tylko na wyroki sądów, ale też na to, co będzie się działo potem. Tutaj linia orzecznicza jeszcze się nie wykształciła, jest jeszcze za wcześnie na to.
A prawnicy reprezentujący banki oraz frankowiczów mogą wyciągać jeszcze różne działa. Trudno sobie wyobrazić, żeby banki bez walki odpuściły sprawy frankowe. Sama kwestia unieważnienia umowy o kredyt "frankowy" może nieść różne scenariusze, bo wcale nie musi się to skończyć tylko tym, że bank oddaje klientowi zapłacone raty (i inne koszty), klient oddaje pożyczone pieniądze (w złotych) i tyle. Pierwsze banki już zaczynają podnosić, że w takiej sytuacji mogą im się należeć odsetki ustawowe za korzystanie z kapitału. Z kolei co bardziej śmiali prawnicy podnoszą, że roszczenia banków w ogóle się już przedawniły, więc kredytobiorca nie musi oddawać bankowi nawet złotówki z pożyczonych pieniędzy. Tutaj linia działania będzie się
Nie da się też wykluczyć, że jeśli spraw frankowych w sądach przybywałoby w bardzo szybkim tempie, a orzecznictwo sprawiałoby, że banki i gospodarka naprawdę "obrywają", doszłoby jednak do przełomu i wypracowania jakiegoś rozwiązania systemowego - ustawowego albo po stronie banków.