Część zatrudnionych na umowę o pracę i prowadzących działalność gospodarczą może mieć w przyszłym roku większe problemy z uzyskaniem zasiłku. Rząd rozważa bowiem znacząco wydłużyć tzw. okres wyczekiwania - jest to czas od momentu zatrudnienia lub uruchomienia firmy do uzyskania prawa do zasiłku. Tak wynika z odpowiedzi na interpelację posłanki Anny Muchy.
Dziś dla etatowców wynosi on 30 dni, a w 2020 roku może wynosić 90 dni. Oznacza to, że osoba, która zatrudni się w nowej firmie, nie będzie mogła szybko "uciec" na chorobowe. W przypadku prowadzących własny biznes okres ten wyniósłby 180 dni. Osoba, która otworzy firmę, przez pół roku nie będzie więc miała szansy na płatne chorobowe.
Serwis Prawo.pl zwraca uwagę na zapisy, które wkrótce mogą zacząć obowiązywać.
Rząd chce też wprowadzić zasadę, zgodnie z którą powstanie prawa do nowego okresu zasiłkowego następuje tylko w przypadku, gdy do ponownego zachorowania dojdzie po upływie 90 dni od zakończenia poprzedniej niezdolności do pracy, niezależnie od tego, czy ponowne zachorowanie spowodowane jest tą samą, czy inną przyczyną niezdolności do pracy.
- czytamy w serwisie.
Nie wiemy jeszcze co w praktyce oznaczałaby ten zapis. Według niektórych interpretacji tak wprowadzone regulacje oznaczałyby w praktyce, że chorować możemy tylko cztery razy w roku. Z interpretacją przepisów trzeba jednak wstrzymać się do czasu pojawienia się konkretnego projektu ustawy.
Zakładać należy, że plany rządu związane są z osobami, które nadużywają przepisów. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wśród najczęstszych przyczyn zwolnień na pierwszym miejscu podaje właśnie ciążę.
Nie jest tajemnicą, że część zatrudnionych na zwolnienie lekarskie związane z tym stanem idzie zaledwie kilka tygodni po zatrudnieniu, zdarza się, że ciąża jest zagrożona, i osoba jest nieaktywna w zasadzie do samego porodu.
Wprowadzenie nowych przepisów miałoby dać budżetowi pół miliarda złotych oszczędności. Z punktu widzenia ogólnych wydatków nie jest to kwota wysoka - same tylko trzynastki dla emerytów kosztować będą dwadzieścia razy więcej. Trzeba jednak pamiętać o tym, że rząd walczy o zrównoważony budżet. Oszczędności szuka więc wszędzie.