Prawo regulujące wysokość mandatów i kar za wykroczenia drogowe może się wkrótce zmienić. Premier Mateusz Morawiecki chce bowiem zaostrzenia kar za najbardziej niebezpieczne naruszenia przepisów.
Jak donosi "Rzeczpospolita" możliwe, że wkrótce wysokość mandatów będzie uzależniona od pensji. Ci, którzy zarabiają dużo zapłacą za drogowe wykroczenia proporcjonalnie więcej. Poza tym maksymalne mandaty mają być znacząco wyższe - np. za przekroczenie prędkości o 50 km/h może grozić 2 tys. zł., dziś to zaledwie 500 zł. Surowiej będzie też karane ignorowanie czerwonego światła czy wyprzedzanie na przejściu dla pieszych.
>>> Zobacz także. Ułańska fantazja polskich kierowców zdumiewa. Policja publikuje nagrania dokumentujące najniebezpieczniejsze incydenty na drogach
Szef rządu chce także, by w skrajnych przypadkach móc orzekać zabór samochodu. Karą mieliby być zagrożeni ci, którzy decydują się na jazdę pod wpływem alkoholu, narkotyków lub innych niedozwolonych środków.
Jednocześnie, kary za wykroczenia nie stwarzające zagrożenia nie mają być znacząco podnoszone. Zatrzymywanie się w miejscu niedozwolonym czy przegapienie zakazu wjazdu, nie będą prawdopodobnie sankcjonowane znacząco surowiej.
O tym, że niektórzy rządowi urzędnicy widzą potrzebę podniesienia mandatów, radio RMF FM donosiło już w październiku. Ministerstwo Infrastruktury miało narzekać na to, iż mandaty za przekroczenie prędkości obowiązujące w Polsce na tle Europy są niskie. Resort, te nieoficjalne przecieki, szybko zdementował twierdząc, że nie prowadzi żadnych zmian związanych z taryfikatorem - nie jest to zresztą w jego kompetencjach.
Czytaj też: Skąd w Polakach brawura na drodze? Mandaty za granicą potrafią zrujnować
Jak wygląda Polska na tle Europy pod względem karania piratów drogowych? W wielu krajach Unii mandaty za znaczące przekroczenie prędkości są znacząco większe. W Francji, 50 km na liczniku ponad limit na znaku może oznaczać mandat w wysokości 1500 euro - to 6,5 tys. zł. W Szwajcarii podobny wyczyn oznacza wyparowanie z portfela kwoty do blisko 2200 euro - to 9,5 tys. zł. Na Słowacji kara wynosi aż 800 euro - blisko 3,5 tys. zł.