500 zł. Taki maksymalny mandat grozi polskiemu kierowcy, który zignoruje ograniczenie prędkości. Według taryfikatora to najwyższa kara za przekroczenie limitu o co najmniej 51 km/h. Przekroczenie prędkości od 41 do 50 km grozi od 300 do 400 zł kary. Od 100 do 200 zł zapłacimy za przekroczenie limitu o 30 km/h, a 100 zł za prędkość 20 km powyżej normy. Policja może karać i za jeden kilometr na godzinę za dużo - do 50 zł.
Nawet zbieg kilku wykroczeń finansowo polskiego kierowcy nie zrujnuje - maksymalny mandat, który mogą nałożyć, policjanci to 1000 zł.
Dyskusja o tym, czy mandaty w Polsce nie są czasem za niskie, wraca po każdej większej drogowej tragedii. Do ostatniej doszło w weekend w Warszawie. Pędzące bmw zabiło mężczyznę idącego przejściem dla pieszych. Według świadków zdążył jeszcze odepchnąć rodzinę - kobietę wraz z dzieckiem w wózku - na chodnik. Matka z dzieckiem zostali poddani obserwacji w szpitalu.
Maksymalny mandat za przekroczenie prędkości to w Polsce 500 zł. Kara może być oczywiście surowsza, o ile policja zdecyduje się skierować sprawę do sądu. Ten może nałożyć pięciotysięczną grzywnę, odebrać prawo jazdy, co może być jeszcze dotkliwszą karą dla drogowego pirata.
W wielu krajach Europy nonszalancja wobec przepisów prawa drogowego może jednak zrujnować. Ale nie wszędzie. W Niemczech przekroczenie limitu prędkości o 50 km na godzinę kierowce może kosztować do 160 euro, czyli ok 800 zł. Podobna kwota grozi osobom, które tak znacznie przekroczą karę w Czechach czy na Węgrzech.
Na Słowacji prawo jest jednak znacznie surowsze, bo kara wynosi aż 800 euro - blisko 3,5 tys. zł. Francuzi tak duże przekroczenie prędkości wycenili na 1500 euro - 6,5 tys. zł. W Szwajcarii podobny wyczyn oznacza wyparowanie z portfela kwoty do blisko 2200 euro. To 9,5 tys. zł.
W Skandynawii wysokość mandatów uzależniona jest bezpośrednio od dochodów kierowcy. W 2002 roku jeden z dyrektorów Nokii za przekroczenie prędkości na motocyklu zapłacić musiał równowartość 116 tys. euro. 50 tys. euro zapłacił pirat-milioner w Finlandii. To jednak skrajne przykłady. W Norwegii mandat za przekroczenie prędkości o 31 do 35 km/h "kosztuje" kierowcę blisko 5 tys. zł.
Podejście do przepisów może być jedną z przyczyn sporej liczby wypadków w Polsce. Na mapie Europy wraz z czterema krajami stanowimy czarną plamę. Liczba ofiar wypadków drogowych sięga 70 na milion mieszkańców. W Wielkiej Brytanii współczynnik wynosi zaś poniżej 30.
Bezpieczeństwo na drogach w Europie Źródło: Komisja Europejska. Dane za rok 2017
Z danych europejskich w latach 2001-2017 wynika, że liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w Europie zmniejszyła się o 57,5 proc. Unijni eksperci podkreślają jednak, że spadek wskaźnika śmiertelności zwalnia.
W przypadku Polski w latach 2010-2018 całkowity spadek liczby ofiar wyniósł 26 proc., ale od roku 2017 do 2018 śmiertelność podskoczyła o 2 proc.
Ze statystyk Komendy Głównej Policji, przytoczonych przez Moto.pl wynika, że w 2018 na polskich autostradach roku doszło do 434 wypadków. Zginęły w nich 52 osoby, a 636 zostało rannych. Statystycznie na każde 4 km autostrad przypada zatem jeden wypadek.
"Wielu polskich kierowców albo ignoruje podstawowe zasady bezpiecznego poruszania się po autostradach, albo po prostu nie wie, jak prawidłowo z nich korzystać" - podkreśla Moto.pl.
Według części ekspertów w Polsce sporo osób ginie na przejściach dla pieszych, bo zwyczaje panujące na drodze są inne niż na Zachodzie. Tam na widok osoby zbliżającej się do pasów kierowca po prostu się zatrzymuje.
Czytaj też: Mandaty na łączną sumę 23 tys. euro. Surowe kary za blokowanie korytarza życia w Niemczech
W 2018 roku na polskich drogach doszło do ok. 31 tys. wypadków, w których zginęło 3,83 tys. osób, a 37 tys. zostało rannych - wynika ze statystyk KGP.