Program Mieszkanie na Start formalnie ruszył z początkiem 2019 r. W największym skrócie polega na tym, że osoby lub rodziny spełniające kryterium dochodowe, mogą otrzymywać - nawet i przez 15 lat - dopłaty do czynszu wynajmowanego mieszkania. Program ma być skierowany m.in. do grupy osób "zbyt bogatych", aby otrzymać np. mieszkanie komunalne, a jednocześnie "zbyt biednych", aby zaciągnąć kredyt mieszkaniowy.
Co jednak kluczowe, nie chodzi o wszystkie mieszkania, ale wyłącznie nowe (zasiedlone po raz pierwszy) i wyłącznie w sytuacji, gdy inwestor, który je wybudował, zawarł stosowną umowę z gminą. Wysokość dopłaty do czynszu zależy m.in. od liczby osób w mieszkaniu, powierzchni mieszkania czy od lokalizacji (dopłaty w Warszawie są wyższe niż w Mielcu).
Już pod koniec maja pisaliśmy, że rząd mocno luzuje zasady programu, m.in. podnosi kryterium dochodowe (ustawa weszła w życie w sierpniu). Wówczas podpisaną umowę o dopłaty z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) miała tylko Biała Podlaska. Dziś znacznie większego zainteresowania Mieszkaniem na Start nie ma. Poza Białą Podlaską, na liście gmin z umową z BGK na stosowanie dopłat są jeszcze tylko: Wałbrzych, Toruń, Kępno i Konin.
Jak wynika z informacji "Dziennika Gazety Prawnej", łącznie w tych gminach realizowanych jest 14 inwestycji, a dopłatami objęto 578 lokali. Z tego do listopada, wypłacono środki na dopłaty dla 245 mieszkań (zatem kolejnych ponad 300 jeszcze nie jest zasiedlonych). Średnia dopłata do czynszu to ok. 220 zł. Łącznie do listopada najemcom wypłacono raptem 269 tys. zł, chociaż BGK wylicza, że na zabezpieczenie wypłat należy zarezerwować blisko 25 mln zł (co wynika z tego, że dopłaty będą wypłacane zapewne przez kilkanaście lat).
Te wypłacone już 269 tys. zł to kropla w morzu środków, które zarezerwowano na dopłaty. Maksymalny limit wydatków budżetu państwa, do wysokości których może zostać w 2019 r. zasilony Fundusz Dopłat, to bowiem aż 400 mln zł. Co więcej, w kolejnych latach ten limit będzie rósł, aż w 2023 r. osiągnie 2 mld zł.
>>> Ekspert: Mieszkania zdrożały 13-15 proc. rok do roku. Drożeją też kredyty
Choć z każdym miesiącem liczba mieszkań w programie sukcesywnie rośnie, na razie Mieszkanie na Start zalicza... ciężki start. Co więcej, osoba z rządu - cytowana przez "DGP" - wskazuje, że dotychczasowe inwestycje to już rozpoczęte wcześniej budowy PFR Nieruchomości (do niedawna BGK Nieruchomości), a do programu raczej nie zgłaszają się kolejne gminy z konkretnymi inwestycjami.
To właśnie dostępność mieszkań jest największym problemem programie Mieszkanie na Start. Kiedy już lokale będą, najemcy powinni się znaleźć. Tyle, że na razie mieszkań jest jak na lekarstwo. Czy potrzeba wyłącznie cierpliwości - wszak mieszkania nie wyrosną nagle? Wydaje się, że to może nie wystarczyć.
Cały zamysł programu Mieszkanie na Start opiera się na tym, aby stymulować budowę mieszkań nie na sprzedaż, ale z przeznaczeniem na wynajem (co już samo w sobie nie jest atrakcyjne dla części deweloperów). W ustawie zakładano, że zaangażują się w niego gminy, że będą przeznaczały pod inwestycje np. tereny poddawane rewitalizacji, czy że efektem programu będzie stworzenie całego sektora mieszkań na wynajem budowanych i zarządzanych przez podmioty instytucjonalne. Wydaje się, że podstawowym zadaniem będzie zbudowanie na rynku przekonania, że to słuszna koncepcja. Bez tego Mieszkanie na Start może pozostać wyłącznie ciekawostką dla nielicznych.