Tajemnicza ucieczka milionera. Carlos Ghosn trafił do Libanu i nikt nie wie, jak dokładnie to zrobił

Był w areszcie domowym, zapłacił wysoką kaucję, prawnicy trzymali wszystkie jego trzy paszporty. Ale nawet oni nie mieli pojęcia o zaplanowanej przez niego ucieczce z Japonii. Carlos Ghosn, milioner i biznesmen, były szef Renault i Nissana, niespodziewanie znalazł się w Libanie. Pojawiają się spiskowe teorie o tym, jak to zrobił. Według doniesień libańskich mediów, miał uciec spod obserwacji w futerale na instrument muzyczny.

Kiedy w ostatni dzień 2019 roku Carlos Ghosn poinformował, że jest w Libanie (gdzie się wychował po tym, jak jego rodzina przeprowadziła się z Brazylii), zaskoczył wszystkich. W tym swojego prawnika, który byli wyraźnie zszokowany. Junichiro Hironaka powiedział dziennikarzom: "Chciałbym go zapytać: jak mogłeś nam to zrobić?".

Carlos Ghosn uciekł z Japonii. Jak to zrobił?

Pytanie "jak" jest właśnie kluczowe. Zadają je sobie skompromitowani Japończycy, a okoliczności ucieczki próbują ustalić media na całym świecie, czasem podając niewiarygodne teorie.

Carlos Ghosn przebywał w swoim tokijskim domu pod ścisłą obserwacją - budynek monitorowały zewnętrzne kamery. Sam biznesmen miał zakaz wyjazdu z Japonii i ograniczony dostęp do technologii - nie mógł korzystać z telefonu komórkowego, a z komputera jedynie w biurze swojego adwokata. Z żoną udało mu się porozmawiać po ośmiu miesiącach przerwy dopiero w listopadzie.

By móc wyjść z aresztu, po ponad 100 dniach, w marcu tego roku, wpłacił ogromną kaucję w wysokości 1 mld jenów, czyli około 8,9 mln dolarów (łącznie wpłacił dwie, w wysokości 1,5 mld jenów, czyli około 14 mln dolarów). Było to możliwe dzięki staraniom jego prawnika, Junichiro Hironaki, nazywanego "brzytwą", tego samego, którego ucieczka klienta dwa dni temu tak bardzo zaskoczyła. Co ciekawe, ten wniosek o kaucję okazał się skuteczny po dwóch nieudanych próbach - poprzednie odrzucano w związku z ryzykiem... ucieczki Ghosna i zniszczenia dowodów. Nie miał założonej elektronicznej opaski, co najwyraźniej mogło ułatwić wyjazd z kraju.

>>>Zobacz też: jak Wenezuela z naftowego gracza stała się wielkim przegranym:

Zobacz wideo

W czwartek 2 stycznia tokijska prokuratura przeszukała dom uciekiniera. Na razie śledczy nie informują o swoich ustaleniach, rozpisują się za to na ten temat międzynarodowe media. Pojawiło się kilka pytań, w tym: jak Ghosnowi udało się wyjść z monitorowanego domu oraz jaki dokument umożliwił mu wjazd do Libanu - wszystkie trzy paszporty - brazylijski, libański i francuski - mieli jego prawnicy.

Libańska telewizja informacyjna MTV podała dość niesamowitą potencjalną wersję wydarzeń. Zgodnie z nią, w domu Ghosna miała gościć grupa muzyków. Kiedy wychodzili, miał on wejść do jednego z dużych futerałów na instrumenty i w ten sposób zostać przewieziony na małe prywatne lotnisko, najpierw do Turcji, a stamtąd do Libanu. Tym doniesieniom zaprzeczyła żona Ghosna, z którą rozmawiała Agencja Reutera.

Informacje podawane przez inne serwisy (w tym "The Wall Street Journal" i "Financial Times"), są nieco mniej sensacyjne. Powtarza się w nich wątek podróży do Turcji. Według medialnych doniesień, prywatny samolot zabrał Ghosna z Japonii do Bejrutu, a nawet pilot nie miał pojęcia, kto znajduje się na pokładzie.

Dom Carlosa Ghosna w Libanie, strzeżony przez prywatnych ochroniarzy.Dom Carlosa Ghosna w Libanie, strzeżony przez prywatnych ochroniarzy. Fot. Maya Alleruzzo / AP Photo

Wcześniej jakoś musiał wyjść z domu. Być może zrobił to w przebraniu, co już mu się zdarzało. Kiedy opuszczał areszt, ubrał się w kombinezon robotniczy i założył maseczkę, licząc, że nie rozpoznają go dziennikarze (co się nie udało). Pojawiają się doniesienia, że w wydostaniu go z domu pomogli prywatni agenci ochrony, a cała operacja musiała być planowana od miesięcy. Władze Libanu ogłosiły, że na teren ich kraju dostał się legalnie, z paszportem francuskim i libańskim dokumentem tożsamości, a okoliczności jego wyjazdu z Japonii są nieznane i stanowią "prywatną sprawę". Liban nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej z Japonią.

O co Japończycy oskarżają Ghosna?

Carlos Ghosn, po przybyciu do Libanu, wydal oświadczenie. Stwierdził w nim, że chce uniknąć "niesprawiedliwości i prześladowań politycznych". "Jestem teraz w Libanie i nie będę już dłużej zakładnikiem japońskiego wymiaru sprawiedliwości, gdzie domniemywa się winę, szerzy się dyskryminacja i odmawiane są podstawowe prawa człowieka, z rażącym lekceważeniem zobowiązań prawnych Japonii wynikających z prawa międzynarodowego i traktatów" - napisał. Carlos Ghosn był twórcą sojuszu między Renault, Nissanem i Mitschubishi.

Byłego prezesa Nissana aresztowano w Japonii po raz pierwszy w listopadzie 2018 roku (potem został zwolniony i ponownie aresztowany). Postanowiono mu zarzuty dotyczące ogromnych nadużyć finansowych. Miał między innymi zataić część wynagrodzenia i wykorzystywać finanse firmy do prywatnych celów. Jego proces miał rozpocząć się w kwietniu tego roku.

Sam Ghosn i jego prawnicy zaprzeczają zarzutom i twierdzą, że chodziło o to, by pozbawić go stanowiska prezesa Nissana i zapobiec pełniejszej fuzji z francuskim Renault. Zanim popadł w niełaskę, Ghosn był postrzegany jako człowiek, który zawrócił Nissana z granicy bankructwa.

W Libanie, który przeżywa poważne problemy polityczne i gospodarcze, traktowany jest jako bohater. Jak donosiła Agencja Reutera, na lotnisku w Bejrucie milionera miał powitać libański przydent, Michel Aoun. Ghosn ma pochodzenie libańskie, ale urodził się w Brazylii, gdzie emigrował jego dziadek. Potem wychowywał się już w Bejrucie, a karierę robił we Francji.

Być może więcej dowiemy się w przyszłym tygodniu. To wtedy, zgodnie ze swoim oświadczeniem, Carlos Ghosn ma móc swobodnie porozmawiać z mediami.

Więcej o: