Uchwalona dziś ustawa pozwala na przeniesienie do brytyjskiego prawa postanowień projektu umowy brexitowej zawartej z Unią Europejską. Daje też rządowi brytyjskiemu pozwolenie na ratyfikację ostatecznego kształtu porozumienia. Teraz tekst trafi do Izby Lordów. Jej członkowie nie są wybierani demokratycznie (skład i struktura izby jest uwarunkowana brytyjską tradycją), nie mogą więc blokować aktów legislacyjnych.
Zjednoczone Królestwo opuści UE z końcem stycznia 2020 r. Wtedy też rozpocznie się niemal roczny okres przejściowy oraz druga - bardziej skomplikowana - faza negocjacji z Unią, tym razem dotycząca przyszłych stosunków między Londynem a Wspólnotą, skupiająca się wokół handlowej, co może nie być łatwym zadaniem dla brytyjskiego premiera, Borisa Johnsona.
Tymczasem w środę podczas spotkania Ursulą von der Leyen premier Wielkiej Brytanii wydawał się wrócić do swojej zdeterminowanej, pro-brexitowej formy. Zapewnił przewodniczącą Komisji Europejskiej (KE), że okres przejściowy, który rozpoczyna się 1 lutego, nie będzie przedłużany. Strona brytyjska ma obstawać przy takim rozwiązaniu nawet jeśli nie uda się zawrzeć nowej umowy handlowej pomiędzy nią a Wspólnotą do 31 grudnia 2020 roku. Co więcej, Boris Johnson podkreślił w rozmowie z Ursulą von der Leyen, że nie zgodzi się uznać jurysdykcji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
W odpowiedzi na warunki stawiane przez Johnsona przewodnicząca KE zapowiedziała, że Wspólnota negocjując z Wielką Brytanią będzie chciała zapewnić sobie rozwiązania "strzegące integralności UE".