Sprawę pod koniec 2019 r. opisał portal tvn24.pl. Po tym, jak Stanisław Karczewski uzyskał mandat senatora w 2005 r., zrezygnował z pracy w szpitalu w Nowym Mieście. Wkrótce powrócił do pracy w formie wolontariatu (dzięki czemu nie stracił prawa do wykonywania zawodu).
Jednak w 2009 r. Karczewski poza kolejną umową o wolontariacie, miał podpisać także umowę o dzieło dotyczącą dyżurów i wezwań do szpitala. Tym samym, choć był na bezpłatnym urlopie, miał płatne dyżury. Taki stan utrzymywał się do 2015 r. Łącznie Karczewski przez 6 lat miał zarobić 400 tys. zł. W tym czasie nie był już szeregowym senatorem, ale wicemarszałkiem Senatu (od 2011 do 2015 r.).
Sprawę podchwycił poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, który w piśmie do dyrektor oddziału ZUS w Radomiu zawnioskował o wszczęcie kontroli, która miałaby m.in. pomóc ustalić, czy umowy o dzieło zawierane przez Karczewskiego w latach 2009-2015 "miały na celu obejście prawa". Pytał, czy Karczewski był zobowiązany do opłacania składek od tych umów w pełnym wymiarze, "takim samym jaki wynikałby z umowy o pracę" [składki z tytułu umów o dzieło są niższe - red.].
Jak wynika z odpowiedzi z radomskiego ZUS, którą otrzymał Szczerba, a upublicznił tvn24.pl, Zakład Ubezpieczeń Społecznych "przeprowadzi postępowanie wyjaśniające w zakresie zgłaszania do ubezpieczeń społecznych i ubezpieczenia zdrowotnego senatora Stanisława Karczewskiego". W piśmie czytamy też, że ZUS w pierwszej kolejności skieruje sprawę o przeprowadzenie kontroli do Państwowej Inspekcji Pracy.
Ze spokojem czekam na wynik wszystkich czynności. Działałem zgodnie z prawem
- komentuje zapowiedzi kontroli Stanisław Karczewski.
Jak informowała pod koniec stycznia br. "Gazeta Wyborcza", główny inspektor pracy Wiesław Łyszczek zlecił Okręgowemu Inspektoratowi Pracy w Warszawie kontrolę w sprawie pracy byłego marszałka Senatu w szpitalu w Nowym Mieście.
Sprawę płatnych dyżurów Karczewskiego w latach 2009-2015 bada także warszawska prokuratura okręgowa.
Wątpliwości co do zarobkowej pracy Karczewskiego w szpitalu w Nowym Mieście były już w 2011 r. Sytuację za niedopuszczalną uznał wówczas Główny Inspektor Pracy oraz Ministerstwo Zdrowia. Na korzyść Karczewskiego przemawiały jednak opinie Kancelarii Senatu.
Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Decyzje o mojej aktywności były starannie konsultowane z prawnikami z Kancelarii Senatu
- komentował dla tvn24.pl w grudniu 2019 r. Karczewski.
Miałem urlop bezpłatny, ponieważ byłem ordynatorem. Pracowałem jako chirurg, jako lekarz, na długi czas jako wolontariusz, a później miałem dyżury. (...). Pokażę, że to było absolutnie dopuszczalne, możliwe
- mówił były marszałek Senatu kilka dni później w Polsat News.