Od 12 do 25 marca nieczynne mają być m.in. filharmonie, opery, teatry, muzea, kina, biblioteki czy uczelnie wyższe. Od 16 do 25 marca zamknięte dla uczniów mają być też szkoły, a w czwartek i piątek 12-13 marca odbywać się będą wyłącznie działania opiekuńcze, nie zaś zajęcia lekcyjne.
Tym samym przez (przynajmniej) kilkanaście dni mnóstwo osób - nauczycieli, pracowników kin, teatrów, bibliotek itd. - nie będzie mogło wykonywać swojej podstawowej pracy. Czy wobec tego nie muszą przychodzić do pracy? Czy pracodawca może ich wysłać na przymusowy urlop?
Jak tłumaczy Ministerstwo Edukacji Narodowej, nauczyciele powinni być "gotowi do pracy". Wówczas przysługuje im wynagrodzenie zgodnie z Kodeksem Pracy (art. 81 paragraf 1).
Pracownicy administracji i obsługi szkół powinni normalnie świadczyć pracę.
Co w przypadku nauczycieli szkół czy przedszkoli prywatnych? Do naszej redakcji docierają sygnały, że niektórzy dyrektorzy starają się wysłać swoich pracowników na przymusowy urlop wypoczynkowy. Czy to dozwolone prawnie?
Jak tłumaczy w rozmowie z next.gazeta.pl mec. Łukasz Kuczkowski, radca prawny, ekspert ds. prawa pracy, partner w kancelarii Raczkowski – co do zasady jest to możliwe tylko w jednym przypadku. Pracodawca może zmusić pracownika wyłącznie do wykorzystania zaległego urlopu, a nie aktualnego
Uważam, że w obecnej sytuacji nie ma możliwości wysłania pracownika na "aktualny" urlop wypoczynkowy bez jego zgody. Służyłoby to bowiem nie sensu stricte wypoczynkowi pracownika, ale realizacji interesu pracodawcy. Niewątpliwie wysłanie kogoś na urlop byłoby sposobem obniżenia kosztów pracowniczych - bo ten urlop nie przysługiwałby pracownikowi później. To byłoby swoiste nadużycie
- mówi mec. Kuczkowski. Zaznacza jednak, że funkcjonują odmienne zdania na ten temat - choć on się z nimi nie zgadza.
Zamknięcie tych placówek obowiązuje dla "uczestników" - uczniów, kinomanów itd. To wcale nie oznacza, że te placówki są zamknięte dla pracowników. Jeżeli nie sprzeciwia się temu sytuacja epidemiologiczna, to nie widzę przeciwwskazań, aby te osoby normalnie przychodziły do pracy
- zwraca uwagę mec. Kuczkowski. Co mógłby robić np. nauczyciel, gdy nie będzie uczniów? Na przykład wypełniać konieczne dokumenty. Szatniarz w teatrze? Być może choćby segregować ulotki itd.
Ma to być taka praca, która wpisuje się w obowiązki pracownicze tych osób. Jeżeli nawet mamy dla nich inną pracę, to proszę pamiętać, że na trzy miesiące w roku kalendarzowym możemy pracownika skierować do innej pracy w tym samym miejscu, o ile tylko ta praca odpowiada jego kompetencjom
- tłumaczy mec. Kuczkowski. Dodaje, że pracodawca może np. przeprowadzić szkolenia e-learningowe, zapoznawać ich z procedurami obowiązującymi w firmie itd.
Jeżeli dla pracowników nie ma pracy, można ich zwolnić z obowiązku świadczenia pracy i puścić do domu. Z tego tytułu należy im normalnie wypłacać wynagrodzenie
- tłumaczy mec. Kuczkowski. Powołuje się tutaj na zacytowany wcześniej art. 81 Kodeksu pracy. Ten przepis mówi o sytuacji, w której pracownik jest gotowy do pracy, ale nie może jej wykonywać "z przyczyn dotyczących pracodawcy".
Czy gdy rząd podejmuje decyzję o "zamknięciu" czyjegoś biznesu (teatru, kina itd.), to mamy tu do czynienia z "przyczyną dotyczącą pracodawcy"? W opinii mec. Kuczkowskiego tak, bo decyzja dotyczy zamknięcia danej instytucji czy placówki dla np. uczniów, klientów, widzów, a nie zamknięcia jako zakładu pracy.
Zamknięcie np. teatrów czy kin oznacza, że te placówki odnotują straty z powodu braku widzów. Dodatkowo będą musiały płacić pracownikom wynagrodzenia. Czy będą mogły od Skarbu Państwa domagać się jakichś rekompensat czy odszkodowań?
Myślę, że będzie to ciężkie. Musiałyby wykazać, że decyzja administracyjna o ich zamknięciu dla publiczności była bezzasadna, że nie było podstaw, aby ją wydać. Ale gdyby decyzja okazałaby się zasadna, to niestety jest to ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej. Nie widzę wówczas realnych podstaw, aby czegoś się domagać
- uważa prawnik.