Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie 2020. Dlatego można już zacząć zastanawiać się nad tym, jakie projekty wkrótce staną na agendzie obozu władzy.
Jednym z tematów, którymi może zająć się Sejm, rząd oraz sam prezydent, są media. Jarosław Kaczyński, goszcząc tuż przed drugą turą wyborów w Telewizji Trwam, zadeklarował, że "trzeba zmienić sytuację w mediach".
Przypuszczenia te dodatkowo podsycił Janusz Kowalski, wiceszef Ministerstwa Aktywów Państwowych, którym kieruje Jacek Sasin.
- Czas na polskie media! RE-PO-LO-NI-ZA-CJA - {sic!} - napisał na Twitterze.
Dr Łukasz Szurmiński, medioznawca, publicysta, ekspert od propagandy, w rozmowie z Gazeta.pl stwierdził, że jego zdaniem repolonizacja jest tylko swego rodzaju wytrychem, dzięki któremu obóz władzy będzie mógł przejąć kontrolę nad kolejnym obszarem społecznej rzeczywistości.
- Zacznijmy od tego, że w wielu krajach, np. u naszych zachodnich sąsiadów w Niemczech i Francji, w mediach rzeczywiście dominuje kapitał pochodzący z danego kraju. Hasło "repolonizacja" można by uznać za uzasadnione, gdyby nie fakt, że w polskich warunkach nie chodzi o zmianę pochodzenia kapitału - wyjaśnił.
Zdaniem eksperta obozowi władzy chodzi wyłącznie o polityczną kontrolę nad mediami. - To taka orwellowska żonglerka słowami - stwierdza medioznawca.
Jego zdaniem na rynku telewizyjnym i radiowym nie ma potrzeby zmian. Jedynie w przypadku dzienników regionalnych mamy faktycznie jednego, dużego gracza.
- Uważam także, że niestety repolonizacja jest możliwa, bo zawsze można nadawcę "docisnąć" poprzez np. ograniczenie dochodów reklamowych, wykorzystać regulatora rynku - stwierdził Szurmiński. Można też złożyć kuszącą finansowo propozycję, którą sfinansują Spółki Skarbu Państwa. I będziemy wtedy mieli kolejnego narodowego czempiona, o którym tak wiele lubią mówić politycy PiS. Przykład węgierski pokazuje, że to możliwe - zauważa ekspert.
Na Węgrzech prywatne spółki mediowe podporządkowano bowiem podmiotom powiązanym z władzą. Udało się to m.in. poprzez ingerencję w przepisy dotyczące reklamy.
Medioznawca dr Jacek Wasilewski z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Gazeta.pl zwraca uwagę na inne kraje, np. Francję, która ma zapisy utrudniające koncentrację mediów i poziom zagranicznego kapitału.
- Rząd PiS może więc argumentować - jak w przypadku sprzyjających mu form głosowania - że będzie jak na Zachodzie. Jednocześnie jednak we Francji zdarzały się strajki dziennikarzy przeciw wydawcy, co u nas właściwie nie występuje, a w każdym razie nie nastąpiło w TVP - zauważa ekspert.
Jego zdaniem propaganda TVP, dzięki której Duda zdobył reelekcję, mocno spolaryzowała opinię publiczną. - Zwolennicy prezydenta uważają, że inne media kłamią, bądź są proniemieckie, bądź realizują szkodliwy dla Polski plan - więc nie będą płakać po utracie pluralizmu, zwłaszcza własnościowego. Z drugiej strony, jak pokazują protesty w obronie Programu Trzeciego, największe perturbacje wywołał przypadek cenzury piosenki, i audycji, z którą słuchacze byli emocjonalnie związani, a nie erozji etosu rzetelności dziennikarskiej w informacjach - dodaje ekspert.
Wasilewski przypomina, że na Węgrzech oprócz stacji RTL, media niezależne zeszły do internetu i wydaje się, że polityka polskich władz do dąży do tego samego. - Chodzi o reklamy, o ekspozycję w takich miejscach jak poczta czy stacje benzynowe. Biorąc to pod uwagę, repolonizacja mediów jest kolejnym, logicznym krokiem, który po zmianie szkolnictwa, zakazie sprzedaży ziemi czy podporządkowaniu sobie sądownictwa, będzie zapewniał sprawowanie władzy.
- Trudniej będzie to zrobić z mediami, w których jest kapitał amerykański, ale jak pokazuje przykład Węgier, można takie media otoczyć "błonką" i przedstawiać swoje działania jako przeciwdziałanie szkodliwej propagandzie - dodał miedioznawca.
- Repolonizowane media będą "nawracane" z zachodniej drogi rzekomego popierania seksualizacji dzieci, LGBT itp. Możliwe, że na takim fundamencie obóz władzy oprze swoje działania - przewiduje ekspert.
Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość chce reformować media? Jarosław Kaczyński wyjaśnił tę kwestię na antenie Telewizji Trwam, twierdząc, że większość Polaków nie wie o gospodarczych dokonaniach rządu.
Czytaj też: Uszczelnienie VAT przestało działać? W 2019 r. dało 0,1 mld zł. Ekonomista: "Potrzebne będą nowe podatki"
- Wyniki ekonomiczne z lat 2005-2007 [...] i lat 2015-2020 wskazują w sposób oczywisty, a to już łącznie jednak siedem lat, że to my jesteśmy tą stroną, która potrafi rządzić gospodarką. Walczymy skutecznie [...] z patologiami, a oni nie. Ale we wszystkich badaniach oni są oceniani przez społeczeństwo jako lepiej przygotowani do kierowania gospodarką. Siła mediów jest taka, że nawet wielu naszych zwolenników tak uważa, po prostu im to wmówiono - stwierdził Kaczyński.
- Te wmówienia są nieszczęściem naszych czasów, trzeba zmienić sytuację w mediach. [...] My nie chcemy żadnych monopolów, żadnych 90 proc., chcemy zwykłej równowagi. Sądzę, że wtedy nie będzie żadnych wątpliwości, kto Polską będzie rządził - mówił prezes PiS.