Jak ustalili reporterzy serwisu RMF24, zarówno Kamila Andruszkiewicz, jak i Łukasz Zbonikowski, którzy na fotelach prezesów zasiadali przez około tydzień, nie otrzymają odprawy. Żona wiceministra cyfryzacji ze stanowiska zrezygnowała sama, w efekcie licznych, krytycznych komentarzy, które zaczęły napływać w związku z objęciem przez nią funkcji prezesa. Były poseł PiS tymczasem został ze swojego stanowiska odwołany, o czym poinformowała dziś Polska Grupa Zbrojeniowa.
O zatrudnieniu Kamili Andruszkiewicz, żony wiceministra cyfryzacji na stanowisku prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu informowaliśmy pod koniec sierpnia. W 2019 roku poprzednia prezeska, czyli jednoosobowy zarząd fundacji, otrzymała wynagrodzenie przekraczające kwotę 175 tysięcy złotych, co przełożyło się na ponad 14,5 tysiąca złotych pensji miesięcznie.
Po licznych informacjach o niezadowoleniu, m.in. ze strony członków PiS (więcej na ten temat: Onet: W PiS oburzenie na sprawę żony Andruszkiewicza. "Mam nadzieję, że ktoś pójdzie po rozum do głowy") oraz oskarżeniach o nepotyzm, Kamila Andruszkiewicz zrezygnowała z funkcji.
- Złożyłam rezygnację z funkcji prezesa Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu - oświadczyła. Wyjaśniła, że jej decyzja "to przejaw troski o dobre imię Fundacji". Andruszkiewicz uznała, że działania Fundacji pod jej kierownictwem będą oceniane "nie merytorycznie, a przez pryzmat jej osoby" - informował Onet.pl.
Informację o odwołaniu Łukasza Zbonikowskiego podał dziś portal TVN24.pl. Były poseł PiS został w poniedziałek odwołany z funkcji prezesa Wojskowych Zakładów Inżynieryjnych w Dęblinie przez radę nadzorczą spółki, która należy do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Informację o jego odwołaniu przekazała rzeczniczka PGZ Ilona Kachniarz. Zbonikowski objął to stanowisko w podobnym czasie, co Kamila Andruszkiewicz, a więc był prezesem zaledwie przez ok. tydzień.