Nadzieje na to, że nowy pakiet fiskalny zostanie przyjęty przed wyborami prezydenckimi w USA (to 3 listopada) dawały paliwo do wzrostów na rynkach - plan ratunkowy dla gospodarki oznacza wpompowanie w nią kolejnych milionów dolarów.
Negocjacje dwóch amerykańskich partii i tak nie były łatwe, ale teraz nadzieje na porozumienie zupełnie upadły. We wtorek późnym wieczorem polskiego czasu Donald Trump nakazał swoim negocjatorom ze strony Partii Republikańskiej wstrzymanie rozmów, o czym poinformował w serii wpisów na Twitterze.
"Poinstruowałem moich przedstawicieli, żeby wstrzymali negocjacje do czasu po wyborach, kiedy, natychmiast po mojej wygranej, przedstawię duży pakiet stymulacyjny, który skupia się na ciężko pracujących Amerykanach i małym biznesie" - napisał Trump w jednym z tweetów.
Reakcja na Wall Street była natychmiastowa. Amerykańskie indeksy zanurkowały. "Spróbuj dostrzec moment, w którym Trump właśnie zabił pakiet stymulacyjny" - napisał dziennikarz Bloomberga Joe Weisenthal, publikując wykres S&P 500.
Ostatecznie indeks S&P spadł o 1,4 proc. (przed tweetem Trumpa był na plusie), Dow Jones o 1,34 proc., a technologiczny Nasdaq o 1,57 proc. Potaniała też ropa. Te wyraźne spadki to wyraz rozczarowania, ale i zaskoczenia inwestorów - takiego obrotu sprawy się nie spodziewali. Warto też pamiętać, że Trump lubi chwalić się tym, że za jego prezydentury giełdy rosną.
Szczególnie, że za kolejnym pakietem wsparcia dla gospodarki stoją na przykład przedstawiciele amerykańskiego banku centralnego. Także we wtorek szef Fed Jerome Powell przestrzegał przed możliwymi skutkami ekonomicznymi drugiej fali epidemii koronawirusa w Stanach i wzywał do wsparcia pakietem szczególnie najsłabszych obywateli.
Pierwszy pakiet stymulacyjny o wartości 2,2 bln dolarów, przyjęty wiosną tego roku, został już w dużej części wykorzystany i zakończony. Tymczasem odbudowa gospodarki z ogromnego kryzysu trwa powoli, a obserwowany wzrost zakażeń koronawirusem i zachorowań na COVID-19 tej odbudowie może zagrozić. Donald Trump w swoich wpisach sugerował, że Demokraci chcą zbyt dużego pakietu. Jerome Powell z kolei zauważył obciążenie, jakim pakiety są dla budżetu, ale też podkreślił, że "to nie jest czas, by te obawy traktować priorytetowo".
Obserwatorów dziwi też, że Trump zdecydował się na taki krok w środku najgorętszego okresu kampanii prezydenckiej. Jego rywal, Joe Biden, błyskawicznie wykorzystał okazję. "Zakończył [Trump - red.] rozmowy, które pomogłyby naszym firmom i szkołom, rodzinom borykającym się z trudnościami i bezrobotnym - które pozwoliłyby zachować setki tysięcy miejsc pracy" - napisał w oświadczeniu.
Z najnowszych sondaży wynbika, że Biden ma wyraźną przewagę nad Trumpem. Według ostatniego badania Reuters/Ipsos przeprowadzonego od piątku do wtorku, na kandydata Demokratów głos deklaruje 52 proc. respondentów, na urzędującego prezydenta 40 proc. To wzrost poparcia dla Bidena o około 4 punkty procentowe od połowy września.