Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Donald Trump został zakażony koronawirusem. Prezydent Stanów Zjednoczonych spędził trzy doby w szpitalu wojskowym im. Waltera Reeda w Waszyngtonie, gdzie poddano go eksperymentalnej terapii, niedostępnej dla innych chorych. Do Białego Domu Trump wrócił w poniedziałek 5 października. We wpisach w mediach społecznościowych zaapelował do Amerykanów, aby ci "nie bali się koronawirusa i nie dali mu się zdominować". Dzień później opublikował kolejny kontrowersyjny wpis na temat COVID-19.
Prezydent Stanów Zjednoczonych opublikował post na Facebooku i Twitterze. "Nadchodzi sezon grypowy! Wiele osób rocznie, czasem ponad 100 tys., pomimo szczepionki, umiera z powodu grypy. Czy zamierzamy zamknąć nasz kraj? Nie, nauczyliśmy się z tym żyć, tak jak uczymy się żyć z Covidem, dla większości populacji o wiele mniej śmiertelnym" - napisał w nim.
Wpis został usunięty z Facebooka. Na Twitterze wciąż widnieje, ale serwis dołączył do niego komunikat, że narusza on zasadę dotyczącą rozpowszechniania wprowadzających w błąd informacji związanych z COVID-19. Dodatkowo zablokowana została możliwość komentowania tweeta oraz podawania go dalej.
Posty Donalda Trumpa na temat pandemii koronawirusa już wcześniej były usuwane z mediów społecznościowych. Chodzi m.in. o wideo, na którym Trump twierdził, że dzieci są "prawie odporne" na koronawirusa. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku jego najnowszego posta, serwisy stwierdziły, że jest to szerzenie dezinformacji na temat COVID-19.
Taka działalność ze strony mediów społecznościowych nie jest niczym nowym. Na początku pandemii Twitter zdecydował się oznaczać wpisy o koronawirusie, które mogą zagrażać życiu osób, które je przeczytają. W maju natomiast zdecydowano się rozszerzyć zasady o wpisy niegroźne, ale wprowadzające w błąd.