Prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS, w rozmowie z "Rzeczpospolitą" odniosła się do kwestii oskładkowania, czyli obciążenia pełnym wymiarem składek umów zleceń. Rząd rozważa wprowadzenie takiego rozwiązania - decyzji w sprawie jednak wciąż nie ma, kwestia zmian wciąż omawiana jest z udziałem Rady Dialogu Społecznego.
Zdaniem prof. Uścińskiej wprowadzenie zmian dotyczących rozliczania umów może nastąpić później. - Obecnie nie jest najlepszy czas na wprowadzanie tego typu zmian, bo biznes mocno ucierpiał na kryzysie wywołanym koronawirusem i może nie udźwignąć dodatkowych kosztów związanych z pełnym oskładkowaniem zleceń - stwierdziła prezes ZUS.
Rząd konieczność oskładkowania umów od lat argumentuje tak samo: wzrost ochrony zatrudnionego. "W zamian" za odprowadzoną składkę będzie on bowiem mógł liczyć na świadczenie. Nie ulega jednak wątpliwości, że na zmianie przepisów zyska też budżet.
Wprowadzenie składek sprawiłoby, że do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wpłynęłoby, zdaniem Uścińskiej, dodatkowe 3-4 mld zł. Zdaniem prezes ZUS czysta nawet bez tych środków sytuacja FUS jest dobra, bo każdego roku do kasy ZUS-u wpływa coraz więcej składek.
Możliwe jednak, że umowy zlecenia zostaną obciążone składkami. Z ryzykiem niższej kwoty "na rękę" muszą więc liczyć się zarówno ci, dla których umowa zlecenie jest jedynym źródłem dochodu, jak i dorabiający.
Czytaj też: Koronawirus. Liczba zajętych łóżek wzrosła o niemal 300 w ciągu doby
Szybkie tempo wprowadzenia przepisów jest coraz mniej prawdopodobne. Do końca roku zostały zaledwie nieco ponad dwa miesiące. Tymczasem sama procedura parlamentarna może zabrać miesiąc. Dlatego też już dziś pracodawcy domagają się dłuższego vacatio legis i chcą gwarancji zwiększenia kosztów przychodu.
Wprowadzenie nowej daniny może zostać zatem przesunięte w czasie, ale wydaje się prawdopodobne. Jest bowiem jednym z głównych założeń polityki rządu dotyczącej pracy. - Oskładkowanie umów zleceń to jest jeden z projektów, który ma być wdrożony w życie. Dzisiaj mamy te umowy oskładkowane do minimalnego wynagrodzenia. Chcemy, żeby wszyscy w tym zakresie płacili składki, czyli wyrównania wszystkich szans - wyjaśniał jeszcze w 2019 roku wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed.