O ile pod względem liczby nowych zakażeń w przeliczeniu na milion mieszkańców Polska jest aktualnie (biorąc pod uwagę średnie z ostatnich 7 i 14 dni) poza pierwszą dziesiątką Unii Europejskiej, o tyle w innych statystykach sytuacja w Polsce znacznie bardziej - in minus - wyróżnia się na tle UE i całej Europy. Tylko w kilku krajach wspólnoty liczba osób zmarłych (na milion mieszkańców) w ostatnich dniach jest wyższa.
Na czerwono Polska na mapie Europy świeci się także pod względem odsetka pozytywnych testów. Latem "naturalnym" poziomem dla Polski były 2-3 proc. Obecnie już w zasadzie co piąty wykonany test daje wynik pozytywny. "Skuteczność" testów od trzech dni przekracza codziennie 20 proc., średnia z ostatnich siedmiu dni to ponad 18 proc.
Polskie ponad 18 proc. to niemal najwięcej w Europie. Wyższy odsetek pozytywnych testów mają obecnie Czechy i Ukraina. Niestety, liczba krajów, w których dodatnie wyniki stanowią już ponad 10 proc. wszystkich wykonanych, stale rośnie. Jeszcze w zeszłym tygodniu, razem z Polską, takich krajów było dziewięć. Teraz jest ich już trzynaście. WHO roboczo przyjmuje, że "bezpieczny" dla danego kraju - tj. wskazujący na względną kontrolę epidemii - jest poziom maksymalnie 5 proc.
Oczywiście, odsetek pozytywnych testów w danym kraju zależny jest od przyjętej przez niego strategii testowania, więc proste porównywanie tych liczb nie zawsze pozwoli wyciągnąć najlepsze wnioski. Przykładowo, Polska od ponad półtora miesiąca koncentruje się na badaniach osób z objawami (i to nasilonymi), nie testuje się na koniec kwarantanny czy izolacji. Siłą rzeczy ten wskaźnik jest więc u nas wyższy niż gdybyśmy w grupie osób testowanych wielu bardzo dużą grupę "przypadkowych" osób, w tym bez objawów zakażenia.
Niemniej ta strategia nie wzięła się znikąd. Minister zdrowia Adam Niedzielski, ustalając ją, zdawał sobie sprawę, jakimi zasobami testów i diagnostów medycznych dysponuje Polska. A są one niestety ograniczone. Liczba wykonywanych w Polsce testów cały czas rośnie - średnia z ostatnich siedmiu dni to już ponad 46 tys., choć jeszcze tydzień temu tylko nieznacznie przekraczała 30 tys.
W czwartek 15 października Ministerstwo Zdrowia poinformowało o rekordowej liczbie, ponad 64 tys. przebadanych, próbek w ciągu doby. Tylko że potem już do tego wyniku się nie zbliżyliśmy. W dwóch kolejnych dniach liczba testów oscylowała wokół 50 tys., potem była jeszcze niższa (choć to także efekt weekendu).
Słowem - przy zwiększonej liczbie testów, cały czas rośnie odsetek pozytywnych wyników. A to oznacza, że niestety wciąż jesteśmy o krok (a może i kilka kroków) za epidemią. Wykrywamy tylko te zakażenia, które "musieliśmy" wykryć. O testach przesiewowych, testach osób z kontaktu zakażonego itd. możemy tylko pomarzyć. Rzadziej od nas testują (licząc odsetkiem wykonanych testów na milion mieszkańców) w Unii Europejskiej tylko Bułgaria, Węgry i Estonia.
Dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM UW szacował tydzień temu w "Porannej Rozmowie Gazeta.pl", że wykrywana jest obecnie tylko jedna dziewiąta wszystkich zakażeń. Gdyby przykładać taką miarę do ostatnich danych Ministerstwa Zdrowia oznaczałoby to, że dzienna liczba nowych przypadków może już przekraczać nawet 70-80 tys.