Wydaje się, że ta liczba jest prawdziwą miarą skutków eskalacji epidemii COVID-19 w Polsce. Jak wynika z danych Rejestru Stanu Cywilnego, które do publicznej wiadomości podaje Ministerstwo Cyfryzacji (na platformie dane.gov.pl), w październiku zmarło w Polsce ponad 49 tys. osób. Dokładnie - 49 132.
Dla porównania, w poprzednich pięciu latach w październiku umierało w Polsce ok. 33-34,3 tys. osób (średnia z lat 2015-2019 to niespełna 33,8 tys.). Ten poziom był stabilny. W tym roku doszło do nagłego, drastycznego skoku w górę. Odnotowano ok. 15-16 tys. więcej śmierci niż "zwykle" w minionych latach. W stosunku do danych sprzed roku teraz mamy wzrost aż o 44 proc.
Rzecz jasna nie sposób tego faktu nie łączyć z epidemią, która w październiku bardzo mocno dotknęła Polskę. Tyle że z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w poprzednim miesiącu zmarło ok. 3,2 tys. osób zakażonych koronawirusem. Dlaczego więc łączna liczba śmierci w Polsce była aż o ok. 15 tys. wyższa niż jeszcze rok temu? To nie ta skala różnicy, żeby tłumaczyć to wyłącznie "gorszym rokiem" i trendami demograficznymi w kraju.
Wygląda na to, że złożyło się tutaj kilka przyczyn. Po pierwsze, prawdopodobnie skala śmierci osób z COVID-19 jest wyższa, niż wynika z danych resortu zdrowia, bo część osób umiera, zanim zostanie przetestowana czy otrzyma wynik testu.
Po drugie, to także efekt zapaści w systemie ochrony zdrowia. Niestety, do części chorych nie zdąży dojechać ambulans, są bardzo poważne problemy z przyjęciem takiej osoby do szpitala i natychmiastowym rozpoczęciem leczenia. Chorzy - w tym z dolegliwościami przewlekłymi - napotykają olbrzymie trudności z uzyskaniem szybkiej pomocy w przychodni czy na SOR-ze.
Bazując na relacjach lekarzy z wiosennej fali epidemii, można też podejrzewać, że jest grupa osób, która w obawie przed zakażeniem albo mając świadomość problemów z dostępem do opieki medycznej, stara się "przeczekać" problemy zdrowotne. Gdy stan takich osób jednak nagle się pogorszy, na pomoc może już być za późno.
Co więcej - dane z początku listopada nie wieszczą istotnej poprawy sytuacji. Z danych udostępnionych nam przez Ministerstwo Cyfryzacji wynika, że w 45. tygodniu roku (tj. od 2 do 8 listopada włącznie) zmarło w Polsce 10 031 osób. To rzecz jasna bardzo prowizoryczne wyliczenie, ale gdyby tyle samo osób umierało przez cały miesiąc, to w statystykach zobaczyliśmy liczbę ok. 43 tys. śmierci. W latach 2015-2019 w listopadzie w Polsce umierało po ok. 32-33 tys. osób. Co więcej, nie da się też wykluczyć, że z racji opóźnień w zgłoszeniach śmierci do Rejestru Stanu Cywilnego, liczba 10 tys. śmierci w pierwszym tygodniu listopada jest niedoszacowana i będzie podlegała rewizji.
Od początku listopada - według danych Ministerstwa Zdrowia - zmarło już ok. 2,6 tys. osób zakażonych koronawirusem.
W niektórych regionach kraju sytuacja jest jednak zdecydowanie gorsza niż średnio dla kraju. Porównywaliśmy dane o liczbie osób zmarłych w październiku br. w poszczególnych województwach ze średnią liczbą osób zmarłych w nich w latach 2015-2019 (także tylko w październikach). Efekt?
W każdym województwie widać znaczący wzrost liczby śmierci - przynajmniej o 24 proc. - ale najbardziej alarmujące są statystyki z województwa podkarpackiego. Tutaj w poprzednich pięciu latach w październiku umierało średnio 1643 osoby. W tym roku - aż 2909, czyli o 77 proc. więcej. Podobny skok - o 76 proc. - widać w statystykach dla województwa małopolskiego. Tu średnio było 2690 śmierci, teraz aż 4743. Skok o dwie trzecie odnotowało województwo świętokrzyskie - średnio umierało tu w październiku 1208 osób, teraz aż 2008.
Na przeciwnym biegunie są województwa zachodniopomorskie i warmińsko-mazurskie ze skokiem liczby zmarłych o 24-26 proc.
Z danych GUS i Ministerstwa Cyfryzacji wynika, że w ciągu 45 tygodni 2020 r. zmarło w Polsce łącznie ponad 372,8 tys. osób. Rok temu w tym samym okresie było to ok. 352,9 tys., czyli o ok. 19,9 tys. mniej.
Na początku 2020 r. mieliśmy nawet o 600-900 śmierci tygodniowo mniej rok do roku. Aż do lipca włącznie te różnice pomiędzy danymi z analogicznych tygodni 2019 i 2020 r. były raczej znikome, na poziomie maksymalnie 300-400 w jedną lub w drugą stronę (tak - efekt wiosennej fali epidemii w Polsce na statystyki śmierci był niewielki).
Sytuacja delikatnie zaczęła się pogarszać w sierpniu i wrześniu, gdy coraz częściej widać było o ok. 600-1000 śmierci tygodniowo więcej niż rok temu. Aż w październiku te różnice zaczęły iść w tysiące, a w najgorszym 44. tygodniu (tj. od 26 października do 1 listopada) mieliśmy właściwie dwa razy tyle osób zmarłych co rok temu - ponad 14,6 tys. wobec ok. 7,6 tys. rok temu.