30 października GUS w tzw. szybkim szacunku poinformował, że inflacja w październiku wyniosła 3 proc. Teraz delikatnie zweryfikował tę liczbę - do poziomu 3,1 proc. - a także podał więcej szczegółów dotyczących tego, co w skali roku podrożało najmocniej.
Co nie zaskakuje, nadal zdecydowanie większy skok widać w cenach usług niż towarów (7,3 proc. rok do roku vs. 1,5 proc.). Choć akurat w październiku, w porównaniu z wrześniem, nieco szybciej rosły ceny towarów (o 0,2 proc.) niż usług (0,1 proc.).
Ceny żywności ostatnio są raczej stabilne (spadek o 0,1 proc. w porównaniu z wrześniem), ale rok do roku widać wzrost o 2,9 proc. O ok. 6-8 proc. podrożały m.in. wędliny, ryż, mąka i pieczywo, a owoce nawet o 10 proc. Najmocniej, o ok. 2,5-5 proc., potaniały z kolei warzywa, masło oraz drób.
Spory, kilkuprocentowy wzrost, widać także w przypadku cen alkoholu i wyrobów tytoniowych (to kwestia przede wszystkim podwyżki akcyzy na początku 2020 r.), a także kosztów utrzymania mieszkania. Tutaj prym wiodą oczywiście koszty wywozu śmieci - są o ponad połowę droższe niż rok temu.
O ponad 9 proc. potaniały m.in. paliwa, o 1-3 proc. odzież i obuwie (choć akurat w październiku w porównaniu z wrześniem ich ceny dość mocno urosły, bo kolejno o 2,8 i 4 proc.).
Jak już wspomniano, największy skok odnotowały ceny usług. Przykładowo, stomatologiczne podrożały przez rok aż o blisko 14 proc., podobnie usługi fryzjerskie, kosmetyczne i pielęgnacyjne. Ceny usług lekarskich poszły w górę o 9 proc., a szpitalnych i sanatoryjnych oraz związane z rekreacją i kulturą o ok. 8 proc. Największy wzrost ceny usług zanotowały w maju i czerwcu, gdy przedsiębiorcy odbijali sobie wyższe koszty związane z zaostrzonymi wymogami sanitarnymi, a także utracone przychody podczas wiosennego lockdownu. Mówiono wówczas o tzw. podatku covidowym.
Od kilku miesięcy inflacja w Polsce ustabilizowała się na poziomie ok. 3 proc. w skali roku i według analityków Ministerstwa Rozwoju Pracy i Technologii na takim poziomie będzie także odczyt za listopad.
Jeszcze do niedawna prognozy makroekonomiczne wskazywały jednak, że czeka nas wkrótce dość znaczący spadek tempa wzrostu cen. I choć rzeczywiście m.in. ze względów statystycznym (wysoka baza sprzed roku) można oczekiwać w grudniu czy na początku 2021 r. odczytów inflacji rocznej w okolicach 2-2,5 proc., to jednak coraz bardziej prawdopodobne jest, że w dłuższym okresie inflacja będzie pozostawała podwyższona.
Tak uważają m.in. ekonomiści z Narodowego Banku Polskiego. Jeszcze w lipcowej projekcji zapisali, że w 2021 r. inflacja średnioroczna wyniesie 1,5 proc. Trzy dni temu zrewidowali tę projekcję do poziomu 2,6 proc. Prognozę inflacji w 2022 r. także wyraźnie podnieśli - z 2,1 proc. do 2,7 proc. Wicedyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP Jacek Kotłowski tłumaczył m.in., że prawie 1 p. proc. przyszłorocznej inflacji to kwestia wzrostu cen administrowanych - m.in. opłaty mocowej, opłaty cukrowej czy dalszego wzrostu cen wywozu śmieci.