Z najnowszych danych brytyjskiego Home Office (departamentu będącego odpowiednikiem ministerstwa spraw wewnętrznych) wynika, że do końca października złożono 4,26 mln wniosków, które umożliwią obywatelom państw Unii Europejskiej pozostanie w Wielkiej Brytanii po brexicie na tych samych zasadach co obecnie.
Co ciekawe, liczba wniosków jest większa od szacowanej przez brytyjski rząd liczby wszystkich mieszkających w tym kraju obywateli UE i Szwajcarii - w połowie ubiegłego roku szacowano ją na 3,4 mln.
Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, wśród nich jest blisko 800 tys. Polaków. Nie wiadomo, jaki to odsetek wszystkich naszych rodaków żyjących na Wyspach, bo tak naprawdę nie wiadomo, ilu ich tam dokładnie jest. "Oceniamy, że wnioski wypełniło już 3/4 obywateli unijnych, a do końca zostało jeszcze siedem miesięcy" - powiedział Polskiemu Radiu Kevin Foster, sekretarz stanu do spraw migracji w brytyjskim MSW.
Procedurę w przypadku około 55 proc. wszystkich wniosków jak dotąd zakończono przyznaniem danej osobie statusu osiedlonego, 42 proc. otrzymało status tymczasowy (pre-settled). O status osiedlonego mogą ubiegać się osoby, które mieszkają w Wielkiej Brytanii od przynajmniej pięciu lat. Status tymczasowy przysługuje zaś tym, którzy zamieszkali na Wyspach przed 31 grudnia 2020 roku - i oczywiście złożyły odpowiedni wniosek w terminie. Zaledwie ułamek procenta (0,6 proc.) aplikacji jest odrzucanych (to około 22 tys.).
I jeszcze ważne zastrzeżenie: wprawdzie jak mówi Foster, czas na złożenie wniosku jest do 30 czerwca 2021 r., ale to data obowiązująca w przypadku ustalenia pobrexitowej umowy handlowej między Brukselą a Londynem. Bo choć Brytyjczycy formalnie rozstali się z Unią 31 stycznia tego roku, do końca grudnia trwa okres przejściowy, wprowadzony po to, by obie strony mogły się dogadać w sprawie przyszłych stosunków handlowych. Jeśli porozumienia nie będzie na czas (co oznacza realne wyjście Wielkiej Brytanii z UE bez umowy od 1 stycznia 2021), wniosek należy złożyć od końca grudnia tego roku.
Nie ma co zwlekać, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że wynegocjowaną umowę muszą jeszcze ratyfikować wszystkie uczestniczące w niej kraje, a tej umowy jeszcze nie ma. Brexit bez umowy handlowej wciąż jest więc możliwy.
Negocjacje są tak mało owocne, że ich szef po stronie unijnej, Michel Barnier, na początku tego tygodnia powiedział swojemu brytyjskiemu odpowiednikowi Davidowi Frostowi, że nie pojawi się na zaplanowanym na najbliższy weekend spotkaniu w Londynie. W piątek rano pojawiła się jednak informacja, że mimo wszystko wybierze się na drugą stronę kanału La Manche.
Premier Boris Johnson z kolei powiedział, że istnieją "istotne i ważne różnice, które należy przezwyciężyć" a "prawdopodobieństwo zawarcia umowy w dużej mierze zależy od naszych przyjaciół i partnerów w UE".
Głównym wątkiem spornym pozostaje kwestia rybołówstwa na wodach brytyjskich.