Rządy Węgier i Polski długo i zajadle walczyły o to, aby przyszłe wypłaty środków unijnych nie były uzależnione od mechanizmu praworządności. Ugrały tylko (lub aż) tyle, że procedura oceny będzie nieco bardziej skonkretyzowana i rozciągnięta w czasie na kolejne kroki. Dodatkowo, o zgodności mechanizmu z prawem unijnym będzie musiał zdecydować Trybunał Sprawiedliwości UE.
W praktyce oznacza to, że wszystkie kraje wspólnoty będą miały dostęp do potężnych środków z unijnego budżetu i Funduszu Odbudowy (łącznie ponad 1,8 bln euro w Wieloletnich Ramach Finansowych UE na lata 2021-2027). Dla krajów na bakier z regułami praworządności mechanizm praworządności będzie zupełnie niegroźny zapewne przynajmniej do roku 2022-2023.
Unia Europejska wciąż ma jednak inne narzędzia kontroli wydatkowania środków unijnych. To m.in. OLAF, czyli Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć. Jego dane wyraźnie pokazują, że Węgry są dzisiaj absolutnym i niekwestionowanym "liderem" unijnym pod względem skali nieprawidłowości w wydatkowaniu środków unijnych - konkretnie funduszy strukturalnych i inwestycyjnych oraz z przeznaczeniem na rolnictwo.
Jak wynika z raportu OLAF-a, w latach 2015-2019 urząd zakończył wobec Węgier w tej działce aż 43 postępowania. Łącznie zarekomendował odzyskanie do budżetu UE aż 3,93 proc. płatności, które popłynęły do kraju rządzonego przez Viktora Orbana. Dla porównania, w przypadku drugiej w tym zestawieniu Słowacji skala nieprawidłowości zakończonym żądaniem zwrotu środków wynosiła "tylko" 0,53 proc. środków. Średnia dla całej Unii Europejskiej to 0,36 proc. (0,34 proc. włączając Wielką Brytanię), a więc skala nadużyć na Węgrzech jest ponad dziesięć razy wyższa.
Polska w tym zestawieniu wypada nieźle. Wprawdzie jesteśmy w czołówce europejskiej pod względem liczby zakończonych przez OLAF postępowań (22 w latach 2015-2019, podobnie jak Włochy, więcej miały tylko Węgry i Rumunia - kolejno 43 i 40), ale dotyczyły one znacznie "drobniejszych" nadużyć niż na Węgrzech czy w wielu innych krajach. Zarekomendowano bowiem odebranie Polsce "tylko" ok. 0,12 proc. środków, co plasuje nas znacznie poniżej unijnej średniej.
Na Węgrzech oszustwa w wykorzystywaniu środków unijnych są zarzucane także bliskim premiera Viktora Orbana. OLAF prowadzi dochodzenie antykorupcyjne wobec jego zięcia, Istvana Tiborcza. Na kontraktach rządowych - współfinansowanych ze środków unijnych - majątek zbija przyjaciel premiera Węgier Lorinc Meszaros. Bywa nazywany w mediach "słupem" Orbana. Dziennikarze śledczy z "Direkt 36" odkryli, że na funduszach unijnych wzbogacili się także ojciec i brat Viktora Orbana.
Często pomija się fakt, że powiązanie funduszy UE z praworządnością jest osobistym zagrożeniem dla Viktora Orbána i jego rodziny
- pisze na Twitterze Szabolcs Panyi z "Direkt 36". Dlatego kompromis ws. unijnego budżetu, którego efektem będzie odsunięcie w czasie na kilka lat problemu z mechanizmem praworządności jest sukcesem Orbana, bo dało mu spokój od unijnych kontroli przynajmniej do kolejnych wyborów - w 2022 r. Pojawiają się głosy, że premier Węgier zwyczajnie wykorzystał dla swoich celów premiera Morawieckiego.
O tym, że w sprawie weta do unijnego budżetu Orban rozgrywał Polskę, mówił w rozmowie z Gazeta.pl prof. Bogdan Góralczyk, politolog i dyplomata z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego:
Nie ma żadnej przyjaźni z Viktorem Orbanem. To polityk doświadczony i do cna cyniczny. Wykorzysta wszystko tak, aby odpowiadało to definiowanym przez niego interesom jego kraju, jego partii i jego rodziny
- komentował prof. Góralczyk.