Branża hotelarska jest jedną z najbardziej poszkodowanych na skutek pandemii koronawirusa. Od października możliwość korzystania z usług hoteli oraz pensjonatów została bardzo mocno ograniczona. Pod koniec grudnia ubiegłego roku rząd wprowadził dodatkowe restrykcje. Od tego czasu hotele są otwarte jedynie dla określonych grup, jak chociażby medycy. Zgodnie z najnowszą decyzją rządu, właściciele miejsc noclegowych co najmniej do 14 lutego nie będą mogli przyjmować gości.
Wielomiesięczne obostrzenia są przyczyną poważnych problemów finansowych, z którymi zmagają się właściciele hoteli oraz pensjonatów. Zwłaszcza, że część przedsiębiorców nie może skorzystać z tarczy finansowej. W takiej sytuacji znalazła rodzina prowadząca pensjonat w Chmielnie na Pomorzu.
Jak informuje trójmiejska "Gazeta Wyborcza", z powodu braku płynności finansowej, właściciele pensjonatu przestali uiszczać comiesięczne opłaty. Po pewnym czasie z powodu zaległości finansowych firma Energa odłączyła prąd w pensjonacie, w którym mieszkają wraz z matkami, które mają powyżej 80 lat. Temperatura w budynku spadła do 10 stopni Celsjusza.
W sprawie zainterweniował poseł Lewicy Marek Rutka, który wraz ze współwłaścicielką obiektu, Moniką Oremus, pojechał do siedziby koncernu energetycznego w Gdańsku oraz poinformował o sprawie media. - Tłumaczyliśmy, że rodzina pani Moniki ma zadłużenie, bo nie mogła zarabiać. Nie mają też ogrzewania, temperatura w domu spadła do 10 stopni, a idą srogie mrozy. Po kilkudziesięciu minutach negocjacji przedstawiciele spółki podeszli do sprawy ze zrozumieniem - opowiadał.
Energa zdecydowała się włączyć rodzinie prąd oraz rozłożyć dług na raty. Właściciele mają je spłacać przez dwa lata.