W 2020 r. urodziło się w Polsce najmniej dzieci od 17 lat - 355 tys. Liczba urodzeń stale spada i wskaźniki demograficzne są jedną z największych obaw rządu. Problemu nie rozwiązał program 500 plus, którego podstawowym celem - według zapowiedzi sprzed wyborów - było zachęcenie Polaków do posiadania dzieci. Pomógł on zmniejszyć ubóstwo, ale liczba urodzeń (po czasowym odbiciu w latach 2016-2018) spada.
"Gazeta Wyborcza" opisała w tym tygodniu założenia nowego programu demograficznego, który ma poprawić sytuację. Ma to być m.in. powołaniu Instytutu na rzecz Rodziny i Demografii oraz waloryzacja kwoty programu 500 plus. Ta miałaby się odbyć prawdopodobnie po raz pierwszy w 2023 roku. Mają też być opracowane nowe rozwiązania podatkowe.
Te pomysły zostały skrytykowane przez niektórych ekspertów, a także polityków opozycji.
"Po 5 latach programu 500+ mamy katastrofę demograficzną wiec PMM planuje powołanie Instytutu na rzecz Rodziny i Demografii. Warto było posłuchać demografów, zanim wydało się miliardy na 500+. Teraz to już chyba za późno"- napisał na Twitterze Jakub Bierzyński, który jest socjologiem i przedsiębiorcą, oraz jednym z założycieli SMG/KRC Poland (dziś Millward Brown).
"Jak nie wiesz, co masz zrobić, powołaj komisje. Jak powołałeś już komisję i pogrążasz się dalej w czarnej dziurze, powołaj Instytut. Lepiej brzmi - prawie jak rozwiązanie problemu. TVP to sprzeda. Lud kupi. Spoko" - dodał.
Agata Stremecka, prezeska think-tanku Forum Obywatelskiego Rozwoju stwierdziła, że "już dawno temu eksperci pisali, że 500+ z dzietnością nie ma nic wspólnego". "Rząd PiS ma więc nowe pomysły - wiadomo, że nic tak nie pobudza do prokreacyjnego seksu jak nowy urząd" - ironizowała.
Komentujący zwrócili uwagę, że podniesienie kwoty programu miałoby nastąpić akurat w 2023 roku, na który zaplanowane są wybory parlamentarne.
"Problemu małej dzietności Polek nie rozwiąże powołanie kolejnego PiSowskiego 'instytutu'. To myślenie i reagowanie na problem typowo PRLowskie" - napisał senator KO Krzysztof Brejza.