Zgodnie z obecnymi przepisami Urząd Regulacji Energetyki (URE) odpowiada za regulowanie cen gazu do gospodarstw domowych. W związku z tym ceny surowca dla indywidualnych odbiorców są niższe o 50 proc. względem odbiorców przemysłowych czy przedsiębiorców. Korzystne przepisy prawdopodobnie skończą się w 2024 roku.
W tym tygodniu rząd przedstawił Politykę Energetyczną Polski do 2040 roku. Jednym z założeń jest liberalizacja rynku gazowego dla odbiorców indywidualnych przez zniesienie obowiązku urzędowego zatwierdzania cen gazu od 2024 roku - podaje serwis money.pl.
- Uwolnienie cen, to nie jest cel wymyślony przez nas. Zobowiązała nas do tego Komisja Europejska. Ja też, jak KE, opowiadam się za pełną liberalizacją rynku gazowego, ale w Polsce to niebezpieczne dla odbiorców indywidualnych. Obecna pozycja PGNiG, jako dominującego sprzedawcy gazu, oznacza drożyznę dla obywateli, ale krociowe zyski dla państwa, bo przecież PGNiG jest pod pełną kontrolą Skarbu Państwa - wyjaśnił Janusz Steinhoff.
PGNiG posiada w tym momencie ponad 80 proc. udziałów na rynku gazu w Polsce. W związku z tym systematycznie mogłoby podnosić ceny gazu. Serwis money.pl zadał państwowej spółce pytanie dotyczące cen gazu po 2024 roku, a także poruszył kwestię ewentualnych dopłat dla najuboższych osób korzystających z gazu. Rządowe instytucje nie odpowiedziały na zapytania.
Eksperci szacują, że ceny gazu mogą wzrosnąć nawet o 100 proc. - Gdyby zatem PGNiG, który dominuje na rynku odbiorców indywidualnych, zachowało się jak przedsiębiorstwo, to od 2024 r. systematycznie podwyższałoby ceny na rynku indywidualnych odbiorców gazu, aż do poziomu ok. 100 proc. obecnej jego ceny. Tyle gaz kosztuje w Holandii i innych krajach. 50 proc. więcej niż my już teraz płacą Niemcy - twierdzi Bartłomiej Derski, ekspert energetyczny z portalu wysokienapiecie.pl.