Dług publiczny Polski w 2020 roku znacząco wzrósł. Zwiększył się bowiem o 290 mld zł i wynosi już 1,335 bln zł. W przeliczeniu na mieszkańca zadłużenie urosło w ciągu minionego roku o 7,6 tys. zł.
O tym, jak duży jest to wzrost, świadczą dane za rok 2019. Wtedy wzrost długu publicznego wyniósł znacznie mniej, bo 10 mld zł. W przeliczeniu na obywatela kraju było to zaledwie 300 zł. Po niezbyt dobrym dla gospodarki roku 2020 każdy Polak ma statystycznie do spłaty blisko 35 tys. zł - wylicza Money.pl.
Kwestię długu publicznego porusza też dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. Zauważa on, że deficyt jest niższy od prognozowanego przez Komisję Europejską - wynosi 6,9 proc., tymczasem KE przewidywała, że będzie to blisko 9 proc.
Zdaniem eksperta problemem jest jednak relacja długu do Produktu Krajowego Brutto. Wynosi ona aż 12,5 proc., a Komisja przewidywała, że będzie to mniej, 10,8 proc. "Notyfikacja fiskalna za 2 tygodnie pokaże, z czego wynika różnica" - zauważa ekspert. Zdaniem ekonomisty dług w relacji do PKB w przypadku Polski jest jednym z najwyższych w UE - gorszymi wynikami wykazują się jedynie Słowacja, Słowenia i Cypr.
Dr Dudek już w zeszłym roku alarmował, że wysokość deficytu w roku 2020 i 2021 należy rozpatrywać łącznie. - Być może rząd chce po prostu pokazać "na papierze" redukcję deficytu. Cały deficyt zaprojektowany przez rząd wyniesie w przyszłym roku 140 mld zł. A zliczając cały deficyt za okres dwóch lat mamy już 410 mld zł - wyjaśnił ekspert.
Ekonomista wyjaśnił, że cechą tegorocznego i przyszłorocznego budżetu jest duża elastyczność i możliwość przerzucania wydatków. - Na przykład 38 mld na poczet przyszłorocznych trzynastek i czternastek zostało zapisane w tegorocznym budżecie. Gdyby tylko skorygować budżet centralny o te wydatki, to obraz jest zupełnie inny, deficyt wzrósłby z ok. 70 mld zł w tym roku (109-38 mld) do 120 mld zł w przyszłym roku (82+38 mld) - wylicza ekspert.