Premier Mateusz Morawiecki w zeszłym tygodniu odniósł się do kwestii nowych podatków wprowadzanych w roku 2021. W budżecie przewidziano bowiem wpływy np. z daniny cukrowej, nakładanej na producentów napojów, czy opłaty mocowej, która przyczyni się do wzrostu rachunków za energię elektryczną.
Czytaj też: Mateusz Morawiecki komentuje podatek cukrowy. "Nie widzę w tym nic złego. Cukier jest niezdrowy"
Zdaniem szefa rządu podatki w Polsce są coraz niższe. - Główne wpływy do budżetu wiążą się z podstawowymi podatkami. Wszelkie pozostałe to jest 10 proc. wpływów do budżetu, które naprawdę zasadniczo nie mają istotnego celu fiskalnego - stwierdził Morawiecki. - Wszystkie trzy najbardziej istotne podatki uległy znacznemu obniżeniu - dodał, mając zapewne na myśli PIT, CIT i VAT.
Rząd pochwalił się konkretnymi decyzjami, które tę tezę, przynajmniej częściowo, mają poprzeć - w 2019 roku obniżono na przykład pierwszy próg podatkowy z 18 do 17 proc. Czy to oznacza, że w kieszeniach Polaków ostatecznie zostaje więcej?
Dla next.gazeta.pl analizę tego zagadnienia przeprowadził dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP, w przeszłości związany z Ministerstwem Finansów. Publikujemy ją poniżej.
Pojawia się pytanie, czy premier semantycznie nie pomija w tym bilansie opłat i danin. W wielu swoich wypowiedziach Minister Finansów i jego zastępcy mówią na przykład, że opłata cukrowa to nie podatek. Pamiętajmy, że jest to tylko narracja - stwierdza ekspert w swojej analizie. Daniny publiczne to wszystkie obciążenia nakładane na obywateli i firmy. A co najważniejsze, to Konstytucja mówi, że są one w kompetencjach Ministra Finansów, gdyż to on odpowiada za finanse publiczne, a one są częścią finansów publicznych.
Warto też dodać, że unijna statystyka finansów publicznych jest odporna na takie zabiegi semantyczne. Tam pod pojęciem podatki i składki kryją się wszystkie opłaty, daniny, podatki, składki, etc. Tak też Minister Finansów raportuje do Komisji Europejskiej stan naszych finansów publicznych.
Na 2021 r. rząd w ustawie budżetowej rząd zapisał w regule wydatkowej kilka działań po stronie dochodowej, które przynieść mają netto ok. 8 mld zł:
Firmy i gospodarstwa domowe zapłacą o 8 mld zł netto więcej. Ale to nie jedyne możliwe wzrosty - trwają bowiem prace nad oskładkowaniem umów zleceń, co może dać dodatkowe 3-4 mld zł. Zwiększył się również abonament RTV, który w świetle metodologii europejskiej też jest podatkiem.
Na bazie reguły wydatkowej można zrobić bilans zwiększenia i zmniejszenia danin publicznych w całym okresie 2016-2021, wystarczy tylko przejrzeć ustawy budżetowe z ostatnich lat. Z tego bilansu wynika, że w latach 2016-2020 w regule wydatkowej przyjęto trwały wzrost dochodów z danin publicznych na kwotę prawie 50 mld zł. Jednak w nowelizacji budżetu za 2020 r. wycofano działania na kwotę prawie 24 mld zł. W tym wycofano prawie 11 mld zł "papierowych" skutków uszczelniania VAT.
W latach 2019-2020 uszczelnianie VAT miało przynieść kilkanaście miliardów złotych. A z danych wynika, że od 2019 r. luka VAT, zamiast spadać, rośnie. Ponadto w nowelizacji za 2020 r. wiele nowych danin przesunięto na kolejne lata w tym już na 2021 r.).
Łącznie do 2021 r. w regule wydatkowej uwzględniono trwały wzrost dochodów z danin publicznych na kwotę ok. 32,7 mld zł (por. Wykres 1.). O tyle więcej, corocznie, powinno wpływać do kasy finansów państwa z wszelkich danin publicznych. Przy czym należy mieć na uwadze, że w tej kwocie są efekty uszczelniania w VAT i innych podatkach, które zwiększają zapłacone daniny, ale nie zwiększają stawek podatkowych bezpośrednio, czy też innym parametrów systemu danin publicznych.
Okazuje się, że oprócz efektów uszczelniania w regule wydatkowej zapisano dziesiątki różnego rodzaju zamian w daninach publicznych. Zarówno ilościowo, jak i kwotowo dominują zmiany zwiększające daniny publiczne.
Bazując na oficjalnych danych Ministerstwa Finansów, łatwo można wyliczyć, że ten bilans od 2016, tylko dla danin zapisanych w regule wydatkowej, jest niekorzystny dla podatników na kwotę ok. 2 mld zł. Jeżeli jest inaczej, to znaczy, że w regule wydatkowej użyto niewiarygodnych założeń. Uwzględniając potencjalne oskładkowanie umów zleceń i przesunięcie transferu z OFE do FUS, bilans rośnie na niekorzyść podatników do ok. 9 mld zł.
Rachunek bazujący na oficjalnych zapisach w regule wydatkowej pokazuje, że polityka rzekomego obniżania podatków, polega na tym, że jedną ręką dajemy, a drugą zabieramy. I wszystko wskazuje na to, że tą drugą więcej zabieramy. Przejrzystość finansów publicznych polega na prezentowaniu pełnego obrazu pokazywaniu obu stron rachunku.
Nawet jeżeli ten rachunek uzupełnimy o drobniejsze zmiany, które nie uwzględniono w regule wydatkowej, to ogólny obraz nie ulegnie zmianie. Do tego bilansu należy doliczyć planowane wzrosty danin, m.in. zapowiadane oskładkowanie wszystkich umów zleceń. W tym bilansie należy też uwzględnić opłatę przekształceniową OFE w kwocie 20 mld zł, ale ona będzie jednorazowa. Dodatkowo w przestrzeni medialnej pojawiają się sygnały o możliwym powrocie do dyskusji o progu 30-krotności dla składek na ubezpieczenia społeczne czy też zmniejszenia progu dla daniny solidarnościowej.