Rząd znów grzebie w śmieciach. Chce przerzucić na samorządy całą odpowiedzialność za podwyżki

Rząd chce, by samorządy mogły dopłacać do śmieci. Zdaniem samorządowców to rozwiązanie sprawi, że władze lokalne i tak będą musiały sięgnąć do kieszeni mieszkańców.

Niektóre samorządy podwyżki opłat za śmieci tłumaczy koniecznością zbilansowania wydatków. Rząd ma jednak plany, by reguły wywrócić do góry nogami. Chce usankcjonować kwestię dopłacania do gospodarowania odpadami przez władze lokalne. 

Zobacz wideo Co się dzieje z naszymi śmieciami? Gazeta.pl z wizytą w sortowni BYŚ

Samorządowcy: Rząd każe nam sięgać do kieszeni mieszkańców

Poselski projekt ustawy ma wprowadzić nową regułę. Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" lokalne władze miałyby już możliwość dopłacania do systemu. Ma to wytrącić z rąk samorządowców koronny argument za podwyżkami w stylu "podnosimy ceny, bo prawo zabrania nam dopłacać". 

Tyle że samorządowcy twierdzą, że takie rozwiązanie to z punktu widzenia mieszkańców fikcja. "Zamiast sięgać do kieszeni koncernów, które faktycznie zaśmiecają kraj swoimi opakowaniami, rząd każe nam sięgać do kieszeni mieszkańców" - twierdzi Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. 

Inni samorządowy tłumaczą, że jeśli będą musieli dopłacić do śmieci, to pieniędzy zabraknie na inne wydatki. Już dzisiaj w wielu gminach władze, pomimo tego, że nie mogą, dopłacają. "Pewnie tego nie wiecie, ale Warszawa płaci za ten system ponad 1,2 mld złotych. Tylko 743 mln zł pokrywali dotąd warszawiacy, wnosząc opłaty za wywóz śmieci. Pozostałe 457 mln zł miasto dopłacało z budżetu" - tłumaczy Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. 

Czy samorządy mogą dopłacać do śmieci? 

Kwestia dopłat do śmieci jest kontrowersyjna. Prezydent stolicy twierdzi bowiem, że ustawa przeforsowana przez PiS zabrania samorządom dopłacania. Ekspert, z którym rozmawiał serwis OKO.press twierdzi, że to nie do końca prawda. "Przepisy nie pozwalają gminie zakładać z góry, że będzie dopłacać. Gmina, konstruując budżet, nie może sobie przyjąć, że na funkcjonowanie systemu wyda np. 20 proc. więcej, niż zapłacą za to mieszkańcy, a na koniec się to dopłaci. Założeniem systemu jest to, że finansuje się sam. To założenie wynika z zasady "zanieczyszczający płaci". To jest zasada unijna, wynikająca z traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej" - tłumaczy

Podwyżki w stolicy irytują rząd

Warszawa tych wielkich dopłat miała dość. Dlatego w kwietniu magistrat zmienił zasady rozliczania opłat za śmieci, wiążąc je z użyciem wody. Dla niektórych oznaczało to podwyżkę sięgającą 100 proc. 

Resort zareagował, twierdząc, że skala podwyżek jest za duża. Opublikował własne stawki maksymalne. Przy średnim miesięcznym zużyciu wody mniejszym niż 3 m sześc. - opłata za śmieci nie mogłaby przekroczyć 40 zł, zużywający od 3 do 12 m sześc. - płaciliby ok. 91 zł, a ci, którzy zużywają więcej 120 zł. Samorządowcy twierdzą, że to sztuczna regulacja, która sprawi, że w niektórych regionach trzeba będzie dopłacać. 

Lokalne władze widzą alternatywę. Obciążyć producentów opakowań i towarów

Samorządowcy wśród powodów wzrostu cen wymieniają rosnącą górę śmieci, których przetworzyć się nie da. Postulują, by rząd znalazł pieniądze, obciążając producentów opakowań nienadających się do recyclingu, bo ceny za odbiór tony odpadów rosną - nie wynoszą już kilkuset złotych za tonę, jak przed kilkoma laty, a ok. 1000 zł. 

Rząd i ten argument zbija. Wiceminister Jacek Ozdoba wskazuje, że podniesienie opłat dla producentów nie pokryje wszystkich kosztów. I znów wskazuje przykład Warszawy, która, jego zdaniem, zbyt mało inwestowała i dziś ponosi tego konsekwencje. 

Nowa ustawa ma szansę wejść w życie jeszcze w tym roku. Możliwe, że temat śmieci stanie się jeszcze bardziej polityczny. To samorządy byłyby obciążone całą odpowiedzialnością za podwyżki. Rząd mógłby wskazywać palcem i mówić: Mogą dopłacać, ale nie chcą. 

'Elity zanieczyszczające' emitują dwa razy więcej dwutlenku węgla niż 50 proc. najbiedniejszych [RAPORT] Bogacze emitują dwa razy więcej dwutlenku węgla niż 50 proc. najbiedniejszych

Więcej o: