Prezydent Andrzej Duda wyraził oburzenie i zdumienie w związku z decyzją TSUE w sprawie kopalni w Turowie. Podczas wizyty w TVP w poniedziałek 31 maja prezydent decyzję Trybunału ocenił w oderwaniu od procesu, który wytoczyły nam Czechy. - Muszę powiedzieć, że ja byłem tym głęboko zdumiony, że ta decyzja ma taką, a nie inną treść - stwierdził prezydent. Co wywołało taką reakcję?
Zdaniem prezydenta Dudy decyzja TSUE to narzucenie nam woli.
- Chodzi o zasadę sprawiedliwej transformacji, która uwzględnia potrzeby społeczne. To jest klasyczny przykład próby wymuszenia transformacji z zupełnym nieliczeniem się z jakimikolwiek potrzebami społecznymi, realiami państwowymi, energetycznymi, społecznymi choćby pod względem pracowniczym, miejsc pracy, utrzymania rodzin, sytuacji całego regionu, w którym ta kopalnia się znajduje - powiedział prezydent Andrzej Duda o decyzji TSUE.
Tyle że decyzja Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie nakazuje Polsce transformacji, a tymczasowe wstrzymanie wydobycia w jednej kopalni. Jest to środek zapobiegawczy, do którego zastosowania Czesi przekonali sąd. Ten wziął pod uwagę "potrzeby społeczne" i "realia energetyczne". Uznał, że Polska jest w stanie poradzić sobie bez elektryczności produkowanej w elektrowni Turów, którą kopalnia Turów zasila.
Podłoże decyzji TSUE nie jest też gospodarcze, a środowiskowe, bo Czesi poskarżyli się na Polskę, powołując się na degradację środowiska, nie gospodarkę czy energetykę.
To, czego sąd nie uwzględnił, to trudność wykonania decyzji. - Elektrownia to nie piekarnia, nie da się jej wyłączyć przyciskiem STOP. Trzeba się zatem zastanowić, jak zrealizować decyzję TSUE - stwierdziła w rozmowie z Gazeta.pl Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka Outriders.
Prezydent Duda stwierdził też, że Polsce wydobycia węgla zabroniono, a sąsiedzi mogą dalej eksploatować złoża. - U naszych sąsiadów, tuż za naszymi granicami znajdują się kopalnie węgla brunatnego. Węgiel brunatny jest wydobywany w ogromnych ilościach i tam ten problem wydaje się być zupełnie nie dostrzeganym, natomiast uderzenie następuje właśnie w nas, bardzo poważne uderzenie w naszą gospodarkę - mówił Andrzej Duda.
Na podstawie powyższej wypowiedzi można więc wywnioskować, że prezydent zdaje się nie rozumieć, czego dotyczy decyzja TSUE. To środek tymczasowy, który Trybunał wydał na skutek skargi. Pierwszej w historii unijnej wspólnoty. Czy Polska złożyła do TSUE skargę na kopalnię niemiecką albo czeską, czy zażądała jej czasowego lub trwałego wyłączenia zarzucając jakiemuś sąsiadowi łamanie prawa UE? Nie.
Tymczasem południowi sąsiedzi Polski twierdzą, że naruszyliśmy zarówno Traktat o Unii Europejskiej jak i cztery dyrektywy. "To pierwsza taka skarga w historii obu krajów. Czesi uważają, że kopalnia Turów w Bogatyni (powiat zgorzelecki, województwo dolnośląskie) zabiera im wodę" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
Nawet biorąc pod uwagę inne kwestie, niedotyczące tylko środowiska, to skarga jednego państwa na inne do TSUE jest w Europie absolutną rzadkością. Wyrok w sprawie Turowa to dziewiąte tego typu orzeczenie w historii.
Wygląda też na to, że Polska mogła uniknąć decyzji TSUE. - Żałuję, że Polska nie potraktowała wcześniej poważnie czeskich żądań i sprawa musiała trafić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - stwierdził na antenie czeskiej telewizji Richard Brabec, tamtejszy minister środowiska. - Prowadzimy negocjacje z Polską od pięciu lat. Mam już do czynienia z trzecim ministrem środowiska po stronie polskiej - dodał.
Sprawę skomentował też Miroslav Karas, czeski dziennikarz, który był gościem programu "Studio Biznes".
- Czesi by może machnęli ręką, tak jak machają już dwadzieścia lat. Powiedzieliby sobie, że to jest Turów, taki jest Turów. Ale właśnie ten przejaw tego niezauważenia, lekceważenia partnera, tej arogancji, że "my to zrobimy, a wy tam sobie siedźcie cicho, bo to jest nasz kraj i ziemia", to może spowodowało to lekkie zdenerwowanie Czechów - wyjaśnił.