Taką decyzję Komisji Europejskiej w poniedziałek po południu [19.7.21] wstępnie zatwierdzili szefowie gabinetów komisarzy UE. I już przygotowali tę decyzję do oficjalnego sformalizowania w ten wtorek na posiedzeniu komisarzy UE pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen w Brukseli. - To ma być ostatnie ostrzeżenie dla Warszawy - tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE.
Komisja Europejska zamierza dać władzom Polski siedem dni na podporządkowanie się decyzjom Trybunału Sprawiedliwości UE z zeszłego tygodnia o natychmiastowym zamrożeniu wszelkich działań Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (w ramach nowego "środka tymczasowego") oraz do wyroku TSUE, w którym uznano system dyscyplinarny dla sędziów w Polsce za niezgodny z prawem unijnym.
O ile wypełnienie całego wyroku TSUE wymaga zmian ustawowych, to błyskawicznym testem na zamiary Polski jest Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego - zgodnie z decyzją TSUE nie powinna teraz działać, a tymczasem została już całkowicie odmrożona przez I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Manowską. Jeśli to nie zmieni się w ciągu najbliższego tygodnia, to Komisja Europejska - tak brzmi planowane brukselskie ultimatum - zwróci się do TSUE o jak najszybsze nałożenie na Polskę kary finansowej, w tym grzywny narastającej każdego dnia do czasu zamrożenia Izby Dyscyplinarnej. TSUE nie jest w tej kwestii związany żadnymi widełkami finansowymi, a gdyby Polska nie chciała płacić - choć byłby to precedens - pieniądze w ostateczności Bruksela mogłaby potrącać od funduszy unijnych dla Polski.
Komisja Europejska chce za pomocą swego wtorkowego ostrzeżenia pomóc w wyegzekwowaniu decyzji TSUE oraz nadrzędności prawa unijnego również w kwestii sądownictwa pomimo decyzji polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Ten w zeszłym tygodniu uznał, że Polska nie powinna wykonywać środków tymczasowych TSUE w zakresie sądownictwa, bo mają wykraczać poza uprawnienia powierzone Unii przez Polskę w traktatach unijnych. A na początku sierpnia TK ma dokończyć rozpoznawanie znacznie szerszego wniosku od premiera Mateusza Morawieckiego również dążącego do stwierdzenia, że TSUE działa poza swymi uprawnieniami, orzekając w kwestiach sądownictwa.
- Komisja Europejska nie zawaha się skorzystać z uprawnień przysługujących jej na mocy traktatów, aby zapewnić jednolite stosowanie i integralność prawa Unii - tak Bruksela ostrzegała w zeszłym tygodniu władze Polski po orzeczeniu polskiego Trybunału Konstytucyjnego.
Warszawa jeszcze przed kilku dniami liczyła, że Komisja Europejska do końca tego tygodnia da zielone światło polskiemu "krajowemu planowi odbudowy" (KPO), którego zatwierdzenie Ursula von der Leyen zawsze ogłasza w stolicach poszczególnych krajów Unii (tak stało się już z 18 państwami UE). Potem ostatecznego potwierdzenia udzielają ministrowie 27 krajów Unii w radzie UE.
Choć Komisja Europejska ma czas aż do 3 sierpnia na ocenę polskiego KPO, to im bliżej tego terminu, tym bardziej palące będzie pytanie, czy zwłoka nie jest formą okazania niezadowolenia czy też nacisku na Warszawę z powodu prób bojkotowania decyzji TSUE. Zwłaszcza, że już półtora tygodnia temu - czyli jeszcze przed wyrokiem TK - słyszeliśmy z trzech różnych źródeł w Komisji Europejskiej, że polski KPO jest na dobrej drodze do zatwierdzenia w najbliższych kilkunastu dniach.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.