Respiratory przejęte od firmy E&K, z którą kontrakt podpisało Ministerstwo Zdrowia, trafiły na licytację komorniczą - podaje RMF FM. Pieniądze ze sprzedaży urządzeń mają zaspokoić - przynajmniej w części - roszczenia, które resort wysunął po niewywiązaniu się dostawcy z zobowiązań.
Do tej pory resort odzyskał 25 mln zł, a aby na transakcji nie stracić, musi odzyskać drugie tyle. Jak ustaliła stacja, cena wywoławcza urządzeń została wyznaczona na 30 tys. zł za sztukę.
Ministerstwo Zdrowia umowę na dostawę respiratorów zawarło w zeszłym roku. W trakcie realizowania umowy spółka E&K nie wywiązała się z terminów dostaw, przez co Skarb Państwa odstąpił od poszczególnych części umowy.
- Ostatecznie firma dostarczyła 200 respiratorów o wartości 8,95 mln euro. Tym samym spółka E&K zobowiązana była do zwrotu 26,34 mln euro - wyjaśniała pod koniec zeszłego roku przedstawicielka resortu zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko z PiS.
Skarb Państwa wezwał firmę do zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami. Naliczone zostały kary umowne na kwotę 3,6 mln euro. - Firma dokonała zwrotów ponad 14 mln euro, do zwrotu pozostało 11,92 mln euro plus kary umowne, czyli łącznie 15,5 mln euro.
Przedstawicielka resortu zdrowia wyjaśniła, że dostawca respiratorów ma na stanie niesprzedane urządzenia w ilości 418 sztuk. I to właśnie te urządzenia trafiły na aukcję.
Cena wywoławcza na poziomie 30 tys. zł to mniej, niż za respiratory zapłacił rząd. Jak wyjaśniła Szczurek-Żelazko, zamówiono cztery rodzaje respiratorów.
Pierwszego rodzaju zamówiono 200 sztuk, miały trafić do Polski w trzech turach: 25 szt. kwietniu, w maju 50 szt., w czerwcu pozostałe 125 szt. Cena za jeden respirator była określona na 9 tys. euro. W przypadku tych respiratorów została dokonana przedpłata w wysokości 100 proc. Kolejny rodzaj respiratorów, który objęty był umową, dotyczył 196 sztuk i również ta realizacja miała nastąpić etapami. Cena łączna tych respiratorów to 8,76 mln euro, a cena jednostkowa to 44 tys. zł. Kolejne respiratory w ilości 200 sztuk i 645 sztuk miały być przekazane do końca kwietnia i czerwca - wyliczała przedstawicielka resortu zdrowia.