500 plus nie zlikwidował, wbrew założeniom rządu, problemu niskiego przyrostu naturalnego. Kolejne badania wskazują, że największy socjalny program w historii polski może mieć też negatywny wpływ na rynek pracy.
Takie wnioski można wysnuć z badań, nad którymi pracowała prof. dr hab. Joanna Tyrowicz, ekonomistka związana z Katedrą Metod Ilościowych Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Jest członkinią ośrodka badawczego GRAPE (Group for Research in Applied Economics).
Ekspertka przyznała w rozmowie z serwisem 300gospodarka.pl, że główny skutek wprowadzenia 500 plus ma "kolosalnie negatywny wpływ na rynek pracy".
- Od 2006 do 2016 roku wielkim wysiłkiem i wielkim nakładem środków publicznych, w tym europejskich, zmieniając instrumentarium rynku pracy na wiele sposobów, udało się osiągnąć wzrost aktywności zawodowej kobiet o 5 punktów procentowych. A potem wydajemy 2 proc. PKB rocznie, by zniweczyć połowę tego wzrostu. Gdzie tu sens? - wylicza ekspertka. I wyjaśnia, że podaż pracy kobiet spadła o 2-3 punkty procentowe.
Prof. dr hab. Joanna Tyrowicz zwróciła też uwagę na to, że 500 plus w mniejszych gospodarstwach domowych przyniosło mniej spektakularne skutki, niż w rodzinach wielodzietnych. - Napływ tych środków kolejno przekładał się na: spłacenie długów i rachunków, zakup ubrań i butów, a potem samochody i remonty mieszkań. Niewiele w tym inwestycji w możliwości rozwojowe dzieci - stwierdza ekonomistka.
- Owszem, potrafię sobie wyobrazić że np. w niektórych gospodarstwach domowych, w których tego typu środki nie były dotąd dostępne, pojawi się szansa na sfinansowanie np. studiów czy innej formy wykształcenia. Ale czy to będzie statystycznie częste? - dodała.
W 2015 roku, tuż przed wprowadzeniem 500 plus, rząd prezentował program jako przede wszystkim program demograficzny. "To odpowiedź na niskie wskaźniki demograficzne w Polsce. Ma być przede wszystkim zachętą do posiadania dzieci" - czytamy w komunikacie poprzedzającym wprowadzenie świadczenia.
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki przyznał jednak, że flagowy projekt PiS tej roli nie spełnił. Potwierdzają to wskaźniki dzietności i przyrostu naturalnego, które są dramatyczne. W ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba mieszkańców kraju spadła o 200 tys. Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące urodzeń, z których wynika, że w czerwcu urodziło się w Polsce 28,8 tys. dzieci, a w maju 27,5 tys. To mniej o ok. 7 proc. niż rok wcześniej. I - odpowiednio - 8 i 13 proc. mniej, niż wskazuje na to średnia dziesięcioletnia. W pierwszym półroczu urodziło się 166 tys. dzieci, o 11 tys. mniej niż rok wcześniej.