Jak pisaliśmy w Next.gazeta.pl, zgodnie z danymi GUS w lipcu br. przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło niemal 5852 zł brutto i było o 8,7 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Przeciętne wynagrodzenie okazało się także wyższe niż w czerwcu br. - o 0,9 proc. Jak tłumaczył GUS, spowodowane było to m.in. dalszymi wypłatami premii kwartalnych, jubileuszowych, motywacyjnych, a także odpraw emerytalnych (które obok wynagrodzeń zasadniczych również zaliczane są do składników wynagrodzeń).
Jak podał GUS, narastająco w okresie siedmiu miesięcy 2021 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosło we wszystkich sekcjach PKD (Polskiej Klasyfikacji Działalności) - od 4,1 proc. w sekcji "działalność związana z kulturą, rozrywką i rekreacją" do 11,1 proc. w sekcji "pozostała działalność usługowa". Ogółem wzrost w sektorze przedsiębiorstw w okresie styczeń-lipiec 2021 r. w porównaniu z takim samym okresem rok temu wyniósł 8,1 proc.
Również zestawienie przygotowane przez Polski Instytut Ekonomiczny, porównujące wynagrodzenia w czerwcu br. z pensjami rok temu, wskazują na wzrosty we wszystkich branżach, w tym najmocniejszy w handlu samochodami. Prognozują, że wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw będą w kolejnych miesiącach najmocniej rosnąć w dużych podmiotach
- podkreślał w swoim tekście Mikołaj Fidziński z Next.gazeta.pl.
Ekonomiści z PIE wskazują także, że solidny pozostaje popyt na pracę. Jak podał GUS, przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w lipcu ok. 6 mln 361,7 tys. osób. To odczyt wyższy o 1,8 proc. niż rok temu. W porównaniu z czerwcem br. zatrudnienie wzrosło o ok. 2,4 tys. osób, co procentowo daje wzrost o raptem ok. 0,05 proc.
Dziennikarze portalu money.pl sprawdzili, o ile mogłyby wynosić płace w różnych branżach, gdyby nie było COVID-19 i stawki rosły w tempie sprzed pandemii. Okazuje się, że byłyby większe, niż są w tej chwili. Z drobnymi wyjątkami.
Przykładem branży, która straciła na pandemii, jest branża gastronomiczna i hotelarska. Statystyki mogą okazać się mylące, ponieważ wynika z nich, że w w/w sektorach nastąpił największy wzrost płac. W lipcu 2020 roku były na poziomie około 3731 zł brutto, a teraz przekroczyły 4300 zł. Mowa o podwyżkach rzędu 15,5 proc.
"Jeśli jednak przeanalizujemy wcześniejsze wyniki, okaże się, że przez zamknięcie hoteli i restauracji zarobki w branży spadły i obecne stawki są około 9 proc. wyższe, niż na początku 2020 roku. Gdyby wynagrodzenia w tej branży rosły w tym samym tempie co dwa lata temu lub w pierwszych dwóch miesiącach 2020 roku (przed pandemią), w lipcu 2021 br. powinny wynosić od 4356 do 4545 zł brutto. A w rzeczywistości ledwo przekroczyły 4300 zł brutto" - czytamy w money.pl.
W przemyśle natomiast płace powinny być już 200-300 zł brutto wyższe, gdyby nie pandemia. Pracownicy budowlanki czy branży obsługi nieruchomości mogliby liczyć na 100-200 zł brutto więcej, a średnia krajowa sięgałaby już prawie 6 tys. zł brutto, a tak wynosi 5852 zł brutto.
Jedną z branż, w której tempo wzrostu płac w związku z COVID-19 nie zostało wyhamowane, jest handel. Jak wskazuje money.pl, widać to w danych GUS, które pokazują, że w lipcu średnia płaca w handlu wyniosła 5538 zł brutto. W rok wzrosła o 10,1 proc., a w dwa lata o 15 proc. Gdyby zarobki szły w górę w tempie sprzed pandemii, można byłoby myśleć o kwocie rzędu 5484-5525 zł brutto.
W czasie pandemii wzrósł też popyt na informatyków i specjalistów z podobnych dziedzin. To skutkuje wzrostem płac w tempie, które jeszcze przed pandemią było wysokie. Mowa o zarobkach sięgających już prawie 10 tys. zł brutto.