Program "Interwencja" zajął się tematem sadowników próbujących odzyskać należne im pieniądze. Materiał przedstawił dwie rodziny, które nie otrzymały kilkudziesięciu tysięcy złotych od spółki zajmującej się skupem jabłek.
- Pieniądze niestety to były za czasów poprzedniego prezesa, który do tej pory się z nami nie rozliczył - mówi obecny prezes spółki. Sprawą zajmuje się prokuratura.
W programie przedstawiono historię sadowników z Mazowsza - rodziny Krzysztofa Zapaśnika oraz Jana Fijka przekazywały bowiem swoje zbiory tej samej spółce. W 2017 roku pan Krzysztof oddał im ponad 100 ton jabłek wartych obecnie niemal 140 tys. zł. Pan Jan od 2018 roku czeka natomiast na należne mu 41 tys. zł. - To wszystko poszło, bo wiem dokładnie, że to sprzedane było, a pieniędzy nie ma. Musieli na coś te pieniądze wydać. Tak się nie handluje - mówi rolnik i dodaje, że na wszystko ma potwierdzenia.
W 2019 roku rodzina Zapaśników postanowiła założyć sprawę w sądzie. - Już wiedzieliśmy, że coś jest naprawdę nie tak i tych pieniędzy nie odzyskamy - mówi syn pana Krzysztof, Marek Zapaśnik. Niestety sprawa została zawieszona w związku z tym, że firma jest w procesie upadłości. Od 2019 roku spółka ma także nowego prezesa. Dziennikarze wraz z Zapaśnikami złożyli mu wizytę, pytając, kiedy otrzymają należne pieniądze.
Obecny prezes Mirosław Szczepański przyznaje jednak przed kamerami, że poprzedni prezes z nimi także się nie rozliczył. Pełnomocnik firmy dodaje natomiast, że ta była zadłużona i została przejęta po poprzednim zarządzie.
- Szacujemy, że dobre kilka jak nawet do 10 milionów z tej spółki zostało wyprowadzone - mówi. - Spółka jest w tej chwili w procesie upadłości i czekamy czy ktoś ją wykupi. Natomiast jasnym dla nas jest, że tym wierzycielem de facto będzie tylko bank, więc wszyscy państwo, jeżeli chodzi o wierzycieli, będą musieli się obyć smakiem - dodaje.